Gabriele hrabina von Magnis (1896-1976) – wzór życia w trudnych czasach.

 

       "Od 1937 roku kiedy pracowałam w bytomskim Caritasie moje życie było wypełnione walką o Żydów. To była walka bez nadziei, można było tylko współczuć." Gabriele Hrabina Magnis napisała te zdania swoim pamiętniku w 1956 roku. Kim była ta kobieta?

      Gabriele von Magnis była przedstawicielką dolnośląskiej linii szlacheckiej Magnisów. Urodziła się 24 marca 1896 roku w bożkowskim pałacu, jako drugie z dziewięciorga dzieci (czworo z nich zmarło w dzieciństwie) Antona Franza (1862-1944), członka pruskiego dworu (1902-1918) i rycerza Zakonu Maltańskiego oraz Bianki Deym von Střítež. Jej brat Ferdynand był ostatnim właścicielem pałacu w Bożkowie i dóbr w kotlinie kłodzkiej i Strážnicy (obecnie na czeskich Morawach). W Bożkowie spędziła pierwsze dwadzieścia pięć lat swojego życia. Nie uczęszczała do żadnej publicznej ani prywatnej szkoły, lecz pobierała prywatne lekcje, które miały ją szczególnie przygotować do przyszłych obowiązków jako członkini swojej klasy społecznej. Nauczycielem jej był ksiądż Robert Klein. Jej rodzina działała społecznie na rzecz mieszkańców swoich wiosek, wybudowli "Ludmillastift" w Ludwkowicach Kłodzkich w 1884 r. oraz "Waisenhaus zum Hl. Schutzengel" w Ścinawce Dolnej w 1892 r., a także w utrzymaniu "szpitalu (schroniska)" w Ścinawce Dolnej w latach wojny 1914/18 poprzez duże środki finansowe. Już we wczesnym okresie jej życia zaangażowanie społeczne ujawniło się w pełnej miłości opiece nad młodszym rodzeństwem. Kiedy jednak w 1921 roku opuściła dom rodzicielski, czwórka z dziewięciorga rodzeństwa już nie żyła. W 1904 roku bardzo boleśnie przeżyła przedwczesną śmierć starszej, dziesięcioletniej siostry, miała wtedy osiem lat.

Gabriela von Magnis.

Zdjęcie zrobione w 1925 roku.

 

  Na początku 1928 r. Gabriele von Magnis, która odniosła sukcesy w pracy społecznej w Berlinie, otrzymała zlecenie na utworzenie policyjnego biura opieki społecznej przy Komendzie Policji Państwowej w Bytomiu - była pierwszą kobietą na takim stanowisku kierowniczym. Był to początek jej wzorcowej pracy społecznej w górnośląskim okręgu przemysłowym. Do jej zadań, poza wizytami w więzieniu policyjnym, należała pomoc przy przesłuchaniu dzieci, młodzieży i prostytutek oraz przy współpracy w dochodzeniach karnych. Urząd do spraw policji, który został bezpośrednio podporządkowany pruskiemu Ministerstwu Spraw Wewnętrznych, został rozwiązany w 1933 roku. Gabriele von Magnis otrzymała ofertę pracy w policji jednak odmówiła: "Nie mogę służyć temu państwu". Zamiast tego oddała swoje zaangażowanie społeczne na służbę Kościoła katolickiego i pracowała jako pielęgniarka parafialna w Gliwicach-Wójtowej. Tam w jej gestii była opieka nad polską mniejszością, choć język polski pozostawał dla niej jakoś nieosiągalny (Jak wspomina w pamiętniku za bardzo jej świerszczył). Jak zaświadczył jeden z polskich księży, czuło się w niej "wyjątkową, życzliwą osobę", która mimo polityki Hitlera dbała o naród polski. Swoje dobre kontakty z instytucjami państwowymi Gabriele Magnis potrafiła wykorzystać w późniejszej działalności, zwłaszcza kiedy w kwietniu 1937 roku została mianowana dyrektorem naczelnym Stowarzyszenia Caritas Miasta Bytomia. Biuro w Bytomiu było jednocześnie filią Stowarzyszenia św. Rafała we Wrocławiu, założonego w 1871 roku. W okresie narodowego socjalizmu stowarzyszenie pomagało osobom potrzebującym, które chciały wyemigrować z powodu gróźb politycznych i prześladowań ze strony władz. Gabriele von Magnis została przez wrocławskiego kardynała Adolfa Bertrama powołana do opieki nad katolickimi „nie-Aryjczykami” na Górnym Śląsku, którzy byli prześladowani przez III Rzeszę, mimo iż ich przodkowie już kilka pokoleń wstecz przeszli na katolicyzm. W 1942 roku naziści rozpoczęli deportację Żydów z Bytomia, Gliwic i Zabrza. Kardynał Bertram podjął drogą nieoficjalną interwencję u hrabiny Gabrieli, prosząc ją za pośrednictwem zaufanych osób o udzielenie pomocy Żydom. Przeznaczał hojnie pieniądze na specjalny funduszu dla nie-Aryjczyków. “Siostra Gabriele” jak pozwalała nazywać się charyzmatyczna hrabina, była niebiurokratyczna, dyskretna, dyplomatyczna i asertywna. Po tym, jak wydało się że Gestapo szpieguje ją w pracy, Magnis zwróciła się do ich dowódcy w Bytomiu, by potwierdzić, że życzeniem państwa jest, aby Stowarzyszenie Caritas wspierało emigrację „nie-Aryjczyków” oraz ich żon i dzieci. To dało jej szersze pole do działania, z którego korzystała przy każdej nadarzającej się okazji. Ponadto hrabina pomagała mieszkańcom dotkniętym chorobami, aby warunki ich życia były znośne na tyle, na ile było to możliwe w ówczesnych okolicznościach. Również hrabina zażądała od kardynała Bertrama, który jako arcybiskup Wrocławia był również przewodniczącym Konferencji Episkopatu Fuldy, bardziej zdecydowanego opowiedzenia się za wszystkimi prześladowanymi. W swoich działaniach kierowała się w ramach swojego rozumienia chrześcijańskiego miłosierdzia nie tylko przeciwko państwu nazistowskiemu, ale także przeciwko pewnym instytucjonalnym poglądom Kościoła katolickiego. Gabriele von Magnis pracowała razem z dr Gertrud Luckner (1900-1995) we Fryburgu, która była odpowiedzialna za to zadanie na południu Niemiec, a także z Margarete Sommer (1893-1965) , która była odpowiedzialna za katolickich nie-Aryjczyków w Berlinie. Te trzy kobiety były przedstawicielkami działającej na terenie całej Rzeszy katolickiej sieci pomocy dla osób prześladowanych przez nazistowską ideologię rasową. Kontakty hrabiny sięgały aż do Wiednia i holenderskiego Caritasu. Siostra Gabriele przejęła opiekę nad niemowlętami i dziećmi, których rodzice zostali deportowani. Próbowała znaleźć dla tych dzieci domy. Siostrzenica Josepha von Loe potwierdziła, że część dzieci i młodzież przyjechały do Eckersdorf w latach 1944/45. Tam mieszając się z dziećmi z Zachodu nikt nie przepuszczał z skąd pochodziły. Przykładem może być rodzina Ludwig Auerbacha.

Bianka Deym von Magnis, z domu von Střítež.

 

  Gabriele Magnis opuściła Bytom dopiero po zajęciu miasta przez Armię Czerwoną pod koniec stycznia 1945 r. Wróciła do majątku rodziców w Eckersdorfie, gdzie przejęła jego zarząd w miejsce swojego brata Ferdinanda, który został wcielony do Wehrmachtu. Dzięki swojemu opiekuńczemu zaangażowaniu stała się w Eckersdorfie osobą kontaktową dla osób potrzebujących pomocy. Szczególnie dotyczyło to uchodźców, którzy przechodzili przez powiat kłodzki, próbując uciec przed zbliżającą się od północnego – wschodu Armią Czerwoną.

   Dla tych, którzy nie byli już w stanie podołać trudom podróży, założyła dom starców w dawnym przedszkolu ( budynek 102) . Pomagały jej w tym przybyłe z Wrocławia Siostry. Ponieważ wkrótce po zakończeniu wojny polskie władze skonfiskowały pałac Eckersdorf, rodzinie hrabiowskiej pozostała tylko przydzielona oficyna.

Nekrolog Gabrieli von Magnis umieszczony , który został umieszczone w jednej z gazet niemieckich.

 

      W lutym 1946 r. mieszkańcy Eckersdorfu otrzymali rozkaz opuszczenia swojej posiadłości w ciągu kilku godzin. Wraz z mamą, młodszą siostrą i panią Massing Gabriele Magnis została wypędzona do Schneeren, dzielnicy Nienburga nad Wezerą a pózniej przeniosła się w okolice Würzburga. Tam przez dziesięć lat opiekowała się swoją mamą Bianką, aż do jej śmierci w 1968 roku w wieku 93 lat. W ostatnich latach życia Gabriele von Magnis coraz bardziej odczuwała tęsknotę za Śląskiem, przestrzenną rozłąkę z przyjaciółką i pokrewną duszą Therese Maßing, a także, jako wyznawczyni katolicyzmu, protestanckie środowisko Dolnego Śląska. Nigdy nie uważała swoich działań za opór, bo opór rozumiała jako działanie polityczne i interwencję w politykę. Przez całe życie z chrześcijańskich pobudek wytrwale dążyła do celu, jakim była troska o innych. Ciężko chora na początku 1976 roku Gabriele Gräfin von Magnis zmarła 8 marca 1976 roku w klinice w Andernach w obecności jednego z tych, którzy jako prześladowani katoliccy "nie-Aryjczycy" doświadczyli pomocy w czasie wojny. Jej grób znajduje się w kaplicy Dürrhof w Freudenberg-Rauenberg w dolinie Men nad Wertheimem, gdzie rodzina von Magnis również ma swoją siedzibę.'

Bo każdy dzień jest częścią historii !

Krzysztof Kręgielewski

 

P.S.

Artykuł został przedrukowany z mojej strony

na Facebooku - "Eckersdorf - Ciekawostki historyczne Bożkowa i okolic."

 

Uwaga

Macie w domu stare zdjęcia, na których w tle widać kawałek Bożkowa lub jego okolic? Może fragment domu, którego już nie ma?  Zdjęcie ogródka przydomowego, gdzie rosło drzewo, które zostało  wycięte dawno temu? A może dziadka w kapeluszu, babcię na ławce albo dzieci biegające przy pomniku? Dla Was to może zwykła, niepotrzebna już fotografia, a dla mnie to już  bezcenny okruch historii.  

Jeśli przechowujecie podobne zdjęcia albo inne przedmioty, gdzieś chowane na  stryszkach czy szafach  dajcie znać. Zbieram okruchy tej naszej przeszłości jak rozsypane puzzle, z których próbuję ułożyć obraz Bożkowa i jego okolic sprzed lat.

Świat bardzo szybko opróżnia się z opowieści jak i ludzi. Odchodzą one po cichu, bez śladu. Razem z nimi znika to, czego nie zdążyliśmy zapytać, zanotować, usłyszeć. Dlatego każde zdjęcie, każdy szczegół i każda rozmowa mają dziś ogromne znaczenie.

 

Jeśli w Waszych szufladach leżą fragmenty starego Bożkowa lub jego okolic dajcie znać. Przyjadę żeby zachować to co jeszcze nie zniknęło. A przy okazji możecie w ten sposób mnie poznać, pogadać, podzielić się historią, posłuchać i powspominać.