Historia skoczni narciarskiej w Sokolcu
Sporty zimowe zakorzeniły się na ziemiach noworudzkich jak i na Śląsku stosunkowo późno bo stało to się latach 20-tych XX wieku. Faktycznie na tych terenach wcześniej znane już było łyżwiarstwo czy saneczkarstwo, ale nie było one tak popularne. Dopiero narty zdominowały społeczne spostrzegania sportów zimowych. Wychodząc od norweskich wzorców zaczęto rozwijać segmenty turystyki i sportu. Wielodniowe kuracje czy też urlopy spędzone w naszych rejonach dla branży turystycznej były z pewnością pożądane ale popularność krótkotrwałych wypadów niedzielnych lub weekendowych przyniósł rozkwit turystyce. Atrakcyjna cenowa oferta połączeń kolejowych i autobusowych pozwalała wszystkim mieszkańcom miast cieszyć sportami zimowymi w górskie okolice w tym okolic Wielkiej Sowy. W Sokolcu w latach 30-tych pogodne i śnieżne niedziele widywano nawet 100 autokarów przywożących narciarzy. Były to głównie kursy specjalne z Wrocławia czy z innych większych miejscowości. Dzięki rozwojowi sportów zimowych tereny Wielkiej Sowy stały się z jednych prężniej działających okolic Śląsku pod względem turystycznym i sportowym.

Zdjęcie przedstawiające panoramę Sokolca.
Zainteresowanie górami w tym w Sokolcu zaczęło się już w XIX wieku, w związku z badaniami przez śląskich mineralogów. Pierwsze wędrówki na Wielką Sowę przedsiębrano w 1815 roku, a od 1866 roku polecano od strony hrabstwa tylko jeden szlak na tą górę z Ludwikowic przez Sokolec. Dopiero w latach 30-tych XX wieku wytyczono drugi szlak przez Świerki i Przełęcz Sokolą. Na obu tych szlakach w rejonie Sokolca znalazły się schroniska, przy starym szlaku Eulenbaude (dziś Sowa - Eulenbaude) i Millermarxbaude, a przy nowym szlaku Grenzbaude i Bismarchbaude ( dziś Orzeł). To one początkowo przyjmowały rzesze turystów lecz szybko okazały się one niewystarczające. Już w połowie XX wieku adaptowane na te cele wiele dawnych budynków mieszkalnych a szczególnie z terenów koloni Sowy. Syn Maxa Mullera, właściciela schroniska Muller-Max-Baude otwartego w 1922 roku, wspomina że rejon sowiogórski działał dla mieszkańców dużych miast niczym magnes. Narciarze z Wrocławia i z Nowej Rudy chętnie tu przyjeżdżali, tłocząc się w niedzielę we wszystkich lokalach . Szczęśliwie podobno był ten co zamówił zupę. Jakie więc musiało był oblężenie narciarzy, jeżeli w schronisku Eulenbaude (Sowa) miała wydawać dziennie przeszło 1000 obiadów.

Dzisiejsza gospoda "Sowa" w latach 30-tych.
Oto relacja z „II Międzynarodowych Zawodów w Skokach” z 1931 roku (reportaż prasowy umieszczony w niemieckim czasopiśmie Echo), który ukazuje jej przebieg: „ Eulesprumglauf to najmłodsza z wielkich imprez zimowych na Śląsku. Dopiero trzeci raz odbywają się tutaj zawody. Niedowierzaniem można powiedzieć że nigdzie indziej nie było tak dużej ilości widzów jak tutaj. Bez przesady można powiedzieć że zawody w Eules stały się naprawdę popularnym wydarzeniem sportowym.

Plan skoczni w Sokolcu.

Zdjęcie przedstawia skocznię podczas zawodów.
Korzystne położenie skoczni w znacznym stopniu przyczyniło się do jej sukcesu. Można tu łatwo dojechać z Wrocławia i z innych miast specjalnymi pociągami. Mieszkańcy Wałbrzycha i Nowej Rudy mogą do niej dotrzeć nawet pieszo, na swoich biegówkach.
Podczas zawodów wielkim entuzjazmem wzbudził skok „ Miss Mrożonego Mięsa”, jak się później okazała skoczkiem był mężczyzną…


Po zakończeniu konkursów nadszedł czas powrotów. Pomimo dostawionych specjalnych pociągów, dopiero późnym wieczorem tłum turystów zanikł...”
Dziś, pomimo zlikwidowanej w latach 70-tych skoczni, Sokolec jest jedną z najbardziej popularnych narciarskich miejscowości letniskowych w Górach Sowich.
Krzysztof Kręgielewski
P.S. Artykuł został przedrukowany z mojej strony
na Facebooku - "Eckersdorf - Ciekawostki historyczne Bożkowa i okolic."
UWAGA
Macie w domu stare zdjęcia, na których w tle widać kawałek Bożkowa lub jego okolic? Może fragment domu, którego już nie ma? Zdjęcie ogródka przydomowego, gdzie rosło drzewo, które zostało wycięte dawno temu? A może dziadka w kapeluszu, babcię na ławce albo dzieci biegające przy pomniku? Dla Was to może zwykła, niepotrzebna już fotografia, a dla mnie to już bezcenny okruch historii.
Jeśli przechowujecie podobne zdjęcia albo inne przedmioty, gdzieś chowane na stryszkach czy szafach dajcie znać. Zbieram okruchy tej naszej przeszłości jak rozsypane puzzle, z których próbuję ułożyć obraz Bożkowa i jego okolic sprzed lat.
Świat bardzo szybko opróżnia się z opowieści jak i ludzi. Odchodzą one po cichu, bez śladu. Razem z nimi znika to, czego nie zdążyliśmy zapytać, zanotować, usłyszeć. Dlatego każde zdjęcie, każdy szczegół i każda rozmowa mają dziś ogromne znaczenie.
Jeśli w Waszych szufladach leżą fragmenty starego Bożkowa lub jego okolic dajcie znać. Przyjadę żeby zachować to co jeszcze nie zniknęło. A przy okazji możecie w ten sposób mnie poznać, pogadać, podzielić się historią, posłuchać i powspominać.