Nowicjat św. Józefa
Tuż po zakończeniu I wojny światowej sytuacja Niemiec byłą niezwykle skomplikowana. Na kraj narzucono gigantyczne reparacje wojenne. Spowodowało to szybkiego zubożenia społeczeństwa, bezrobocia oraz wielką inflację. W Niemczech panował wszechogarniający niepokój. Wysoka inflacja w bardzo krótkim czasie doprowadziła ludzi do utraty większości swoich oszczędności, które były ulokowane w bankach. W miastach takich jak Nowa Ruda pojawiły się dodatkowe patrole policji. Kryzys spowodował, że Luttwitzowie byli zmuszeni do sprzedaży swoje dobra w Ścinawce Średniej. Dobra te kupili jezuici z Kłodzka w marcu 1925 r. tworząc nowicjat zakonu jezuitów. Nowicjat otrzymał nazwę St. Josephsheim. W pierwszych latach panowania jezuitów budynek podniesiono o dwie kondygnacje i wykonano neobarokową fasadę . Montując w nim nowoczesne urządzenia sanitarne i techniczne : ubikacje, kotłownie, wodociąg, kanalizację oraz specjalne urządzenie do składowania i transportu opału do kotłowni. Nowicjat na własne potrzeby zmodernizował: ślusarnię, stolarnię, piekarnię i rzeźnię oraz zatrudnili szewca i krawca. Pracami nad rozbudową budynku doglądał mistrz nowicjatu P. Constantin Kempf (1873 – 1905).

Budynek za czasów rodziny von Luttwitzowi.
Dawną kaplicę ewangelicką przekształcono w kaplicę nowicjatu. Została zmodernizowana poprzez instalację nadmuchu powietrza, który był nagrzewany piecem znajdującym się pod zakrystią kaplicy pod okiem Ojca P.Pies. Przekształcono również otoczenie głównego gmachu. Park angielski połączono z budynkiem trzema biegami schodów. Obok parku założono sad i ogrody warzywne, które były nawodnione przez system nawadniający. Były również ogrzewane szklarnie, w których zakonnicy hodowali róże. Było to ich własna odmiana. Znalazły się też obok budynku boiska sportowe, korty tenisowe. Oczywiści nie mogło zabraknąć żelaznych krzyży z Męki Pańskiej. Latem 1926 do nowo wyremontowanego budynku przeniosło się 100 zakonników. Pierwszym rektorem domu był P. Alfred Wolf (1872 – 1941), który już od kilku lat służył w kotlinie kłodzkiej. Zakonnicy głosili katechezę w kaplicy i w niektórych filiach. Prowadzili majówki przy kapliczkach. Ojciec Paul Urmitzer opiekował się grobami. W okresie pielgrzymkowym od maja do października jeden lub dwóch księży udzielało pomocy kaznodziejskiej i profesjonalnej w Wambierzycach. Byli to ojcowie : P. Karl van Volxem, P. Georg von Sachsen, P. Johannes Blumel, P. Goerg Pulsfort, P. Alfons Berner, P. Alfred Fritzen – został tam kapelanem.

Kaplica nowicjatu po 1936 r.
Podczas każdych ferii jesiennych odbywały się tu również kursy dla nowych kandydatów. Odbywały się one raz w roku przez kilka dni przewracając cały nowicjat do góry nogami. Początkowo planowano oddać tylko skrzydło rekolekcyjne tak jak początku zakładano podczas rozbudowy budynku. Jednak nikt się nie spodziewał tak dużej liczby zainteresowanych. Kursy miały być prowadzone dla chłopców dwóch grup wiekowych: kurs dla uczniów klas średnich i kurs dla studentów. Na pierwszy rok kursów zapisało się odpowiedni powyżej 100 chłopców. Kilka podań nowicjat musiał odrzucić. Tak więc przyjęto odpowiednio 97 i 79 uczniów. Akademik mógł przyjąć tylko połowę uczniów, więc każdy kąt musiał być wykorzystany do stworzenia miejsca do spania. Wykorzystano do spania nawet bibliotekę i sale lekcyjne. Ponieważ krzeseł nie wystarczało, trzeba było je nosić po każdym wykładzie i po każdym posiłku. Jesienią 1929 r. na oba kursy uczęszczało odpowiednio 120 i 119 uczniów. Byli to nie tylko uczniowie z pobliskich miejscowości ze Śląska, ale też z miast takich jak Akwizgan, Munster, Lipsk, Gdańsk czy też przyjeżdżali za granicy np. z Czech. K. Kempfow i P. Ludwigow Eschow byli odpowiedzialni za prowadzenie kursów. Kursy miały pokazać młodym, pragnącym wstąpić do Zakonu Towarzystwa Jezusowego Prowincji Wschodnich Niemiec, wielkość ale i surowość wykonywanego przez ojców zawodu. O nowicjacie mówiło się, że jest szkołą zbrojną królestwa Jezusa Chrystusa. Tutaj przyszli bojownicy Boga mają zostać ukształtowani w ludzi, którzy heroicznie integrują się ze wspólnotą i żarliwą miłością do Jezusa Chrystusa. Zajęcia dla kandydatów zaczynał się od 5 rano a kończył się o 9 wieczorem i służyły do zapoznania się studiami i wykładami dotyczących struktury i zasad Towarzystwa Jezusowego. Ponadto nowicjusze doskonali się w posługiwaniu się języka łacińskiego i greckiego, kształcili się w zakresie retoryki i katechezy. Nowicjusze pomagali w ogrodzie, w kuchni, w wędrówkach do ubogich i potrzebujących mieszkańców , również pomagali w szpitalu. Nowicjat rocznie wzbogacał się od 8 do 10 nowych zakonników.

Budynek po przebudowie w latach 20-tych.
Nikogo nie dziwi, że tak eksploatowany budynek po 10 latach użytkowania musiał przejść gruntowny remont. Z tej okazji kaplica nowicjatu, która wcześniej składała się z dwóch części, została przeprojektowana i pomalowana według planów prof. Meyer – Speera, również podłoga została została poprawiona. Ponadto poprzedni duży akademik rekolekcyjny został podzielony na mniejsze pokoje, w którym będą spali bracia. Odnowione zostały dormitaria, a na rekolekcje rozbudowano stodołę ( tzw. Bananowiec). W pobliskim ogrodzie wybudowano kapliczkę z opiekunem nowicjatu. Do domu należało 420 akrów ziemi i 100 akrów lasu, które na własność przyjęło nowicjat 1 lipca 1930 r. po wygaśnięciu wcześniej na te ziemie dzierżawy. Od początku istnienia klasztoru bracia sami opiekowali się zwierzętami w stajni, a na polach pracowało kilku pracowników. Ojciec Heinrich Arndts i jego zastępca P. Hermann Bauremann, którzy byli odpowiedzialni za uprawy polne, szybko zmienili „klasterhof Mittelstein” na modelowe gospodarstwo w całej Kotlinie Kłodzkiej. Obok pul uprawnych istniał ogród warzywny, za który był odpowiedzialny br. Julius Kox. Plony z gospodarki i ogrodu były tak produktywne, że nie tylko wystarczały na własne potrzeby, ale niektóre produkty mogły iść na sprzedaż. Nowicjat stawał się powoli sławny na cały Śląsk. Przyciągał wielu ludzi, którzy chcieli się w nim uczyć. W latach 1930 – 1933 w nowicjacie przebywał Georg von Sachsen. Był synem ostatniego króla pruskiego – Fryderyka Augusta III. Głosił podczas mszy kazania.
Każdego roku w Jodłowie w schronisku „Brilleberghaus” zakonnicy z nowicjatu organizowali dla kilkunastu uczniów 12- 16 letnich obozy podczas ferii letnich, jesiennych lub świątecznych. Pewnej nocy w sierpniu 1934 r. oddział żołnierzy, składający się z żołnierzy SA i SS-manów, wtargnął do schroniska budząc lokatorów. Na oczach laktatorów, znajdujące się w schronisku siostry zakonne, księża i studenci zostali wyśmiani oraz pobici przez funkcjonariuszy SS. Wśród tych funkcjonariuszy znajdowali się żołnierze również ze Ścinawki. Niektórzy studenci zdążyli uciec do lasu na wpół ubrani i spędzili tak prawie całą noc. Funkcjonariusze splądrowali pomieszczenia gdzie wcześniej spali studenci, rano opuścili schronisko z konfiskowanymi książkami studentów. Po tym zdarzeniu 4 funkcjonariuszy albo popełniło samobójstwo albo zginęło. Dowódca żołnierzy został znaleziony na wiosnę 1935 r. na zboczach góry w małej rzeczce.

Duchowni pracujący w nowicjacie św,. Józefa w Ścinawce.

Duchowni nowicjatu na rekolekcjach w Nowej Rudzie z ostatnim noworudzkim proboszczem Georgiem Wache.
W marcu 1940 r. do nowicjatu przybyli ojcowie z Austrii, którzy zostali wypędzani z St. Andra. Spowodowało to, że palcówką zainteresowało się Gestapo, które jeszcze aktywniej niż wcześniej działało na tych terenach. 3 września 1940 roku większość posiadłości zakonu została zarekwirowana. Większość księży musiała udać się do Hoheneichen pod Dreznem. Zostało w nowicjacie tylko dziesięciu braci z ojcem Leo Bahlau i proboszczem ks. Augustem Heinischem. Umieszczono tu rodziny Volksdeutschów, przesiedlonych z Rosji, Francji i Luksemburga. Na tym jednak nie zakończyły się represje wobec jezuitów. W 1941 roku gestapo aresztowało proboszcza - ks. Augusta Heinischa i wywiozło go do Prus Wschodnich. 15 kwietnia 1941 r 7 f funkcjonariuszy gestapo weszło do budynku i rozwiązano całkowicie nowicjat poprzez odebrano reszty folwarku zakonnikom. Przeor i mistrz nowicjatu, ojciec Otto Pies, został wywieziony do obozu koncentracyjnego w Dachau, gdzie przebywał do 1945 roku. Sam później powiedział, po wyzwoleniu obozu przez wojska amerykańskie, że głównym powodem aresztowania, był protest przeciwko konfiskaty nowicjatu w Dreźnie. Brat Wilhelm Knorich – główny nauczyciel religii we wsi został skazany na 5 miesięcy więzienia w Rosji ( gdzie zmarł) za „oczernianie pozdrowienia niemieckiego”. Ojciec Werner Mende wcześniej pomagał cywilom i duchownym , teraz podczas nagonki sam uniknął aresztowania tylko dzięki tym dobrym przyjaciół co wcześniej sam pomógł. Tylko dwaj bracia świeccy Alois Elsner (zajmował się księgowością) i Josef Gelissen ( ogrodnik), poprzez powołanie do wojska, zostali w Ścinawce Średniej do końca istnienia placówki gestapo.

Kaplica patrona nowicjatu - św,. Józefa w ogrodzie na tyłach pałacu.
Jezuici powrócili do posiadłości w 1945 ale nie zostali już tam żadnego sprzętu, bydła czy tez maszyn rolniczych. 19 marca 1951 nowicjat został odebrany polskim jezuitom.
Przełożony nowicjatu :
Alfons Wolf – od 6 czerwca 1926 r.
Otto Pies – od 15 marca 1934 r.
Aton Wessendorf – od 7 lutego 1935 r.
Otto Pies – od 16 lipca 1938 r.
Mistrzowie nowicjatu:
Constantin Kempf – od 6 czerwca 1926 r.
Otto Pies - od 12 marca 1933 r.
„ Bo każdy dzień jest częścią historii!”
Krzysztof Kręgielewski
P.S. Artykuł został przedrukowany z mojej strony
na Facebooku - "Eckersdorf - Ciekawostki historyczne Bożkowa i okolic."
UWAGA
Macie w domu stare zdjęcia, na których w tle widać kawałek Lager 98 lub jego okolic? Może fragment domu, którego już nie ma? Zdjęcie ogródka przydomowego, gdzie rosło drzewo, które zostało wycięte dawno temu? A może dziadka w kapeluszu, babcię na ławce albo dzieci biegające przy pomniku? Dla Was to może zwykła, niepotrzebna już fotografia, a dla mnie to już bezcenny okruch historii.
Jeśli przechowujecie podobne zdjęcia albo inne przedmioty, gdzieś chowane na stryszkach czy szafach dajcie znać. Zbieram okruchy tej naszej przeszłości jak rozsypane puzzle, z których próbuję ułożyć obraz Lager 98 i jego okolic sprzed lat.
Świat bardzo szybko opróżnia się z opowieści jak i ludzi. Odchodzą one po cichu, bez śladu. Razem z nimi znika to, czego nie zdążyliśmy zapytać, zanotować, usłyszeć. Dlatego każde zdjęcie, każdy szczegół i każda rozmowa mają dziś ogromne znaczenie.
Jeśli w Waszych szufladach leżą fragmenty starego Lager 98 lub jego okolic dajcie znać. Przyjadę żeby zachować to co jeszcze nie zniknęło. A przy okazji możecie w ten sposób mnie poznać, pogadać, podzielić się historią, posłuchać i powspominać.