Przydrożny krzyż świadkiem nieszczęśliwego zdarzenia

 

  W okolicy Kłodzkiej lub Nowej Rudy możemy znaleźć wiele przydrożnych krzyży, kapliczek i świątków. Zbudowane są z różnych materiałów jak tez przybierają odmienne formy. Na pewno turyści, którzy lubią właśnie taką formę sztuki, mają w czym wybierać a tym bardziej się zachwycać. Krzyże stawiano w różnych intencjach. Są wotywne, upamiętniające tragiczne wydarzenia, modlitewne, ale też rozdzielające parcele czy przejścia graniczne. Możemy je spotkać na rozstajach i skrzyżowaniach dróg, przy dawnych szlakach pielgrzymkowych. Upamiętniają miejsca jakieś nieszczęśliwego wypadku, morderstwa, samobójstwa jak i też cudowne ocalenia.

   Krzyże te budowano ku przestrodze lub jako oznaczenie jakiegoś miejsca. Co jednak je łączyło? Budowano je zawsze na chwałę Bogu. Pierwsze krzyże pojawiły się w naszej najbliższej okolicy w XVI wieku, ale najwięcej ich budowano w drugiej połowę XIX i na początku XX wieku. 

   Każdy krzyż, kapliczka niesie za sobą jakąś jej historię lub opowieść jej powstania, często zapomnianą. Pamięć o nich przeminęła nie tylko dlatego, że zmieniła się sytuacja geopolityczna, ale również z bardziej przyziemnych powodów takich jak: zmiana pokoleniowa z odchodzącymi świadkami ich historii oraz sama ich dewastacja. Jednak jest kilka krzyży, których historia została zapisana i przetrwała do naszych czasów. Jeden z nich znajduje się pośród pól, na terenie dawnej kolonii Ścinawki Dolnej, w miejscowości Jasna Dolina / Wygwizdów (Höllenhäuser). Obiekt malowniczo podstawiony na rozdrożu dróg.

Przędzalnia "Schiminsky & Co" w Ścinawce Średniej. Zdjęcie pochodzi z publikacji "Kroniki Ścinawki Średniej"

 

 

Jest to wysoki, piaskowcowy krzyż przydrożny ( Pasja). Stoi on dumnie na masywnym postumencie. Jest naprawdę imponujący. Stoi samotnie w blisko dróżki. Postument wraz z krzyżem może mierzyć około 3, 3 i pół metra. Został wzniesiony przez Georga Bittnera a fundatorem był Ignaz Gifner.

U podstawy krzyża znajduje się symbol trupiej czaszki. Widać bogate zdobienia, a w obrębie postumentu wyryta jest inskrypcja:

„ Fur alle die Ihr auf diesem wege voruber gehet ob ein

Schmerz zu finden Wieder meinem Schmerzgleich Seife”

(Dla wszystkich, którzy przechodzą tą drogą i noszą ból w sercu,

niech popatrzą na moje cierpienie.”)

Pracownicy przędzalni bawełny i sztucznego jedwabiu w latach 30-tych XX wieku. Zdjęcie pochodzi z publikacji "Kroniki Ścinawki Średniej".

 

Sam krzyż , jego wielkość i rozmiar robi wrażenie a data jaka widnieje na cokole stawia go do grupy najstarszych krzyży w Kotlinie Kłodzkiej. Został on wzniesiony w 1792 roku. U podstawy obiektu oprócz daty umieszczono napis: „ Zu Ihren Jesu druegebetden geben hier diese Stafelessen bauen Deo geben”( Do ciebie Jezu się modlę, stawiam tu pomniejszą budowlęby móc odetchnąć)

Z tyłu zabytku widnieje jeszcze data nawiązująca do renowacji krzyża 1859 roku, a wykonawcą renowacji był Kasper Bittner.

Krzyż według ksiąg parafialnych był świadkiem wielu zdarzeń, które miały miejsce po jego postawieniu, kiedy to właśnie doszło do wzrostu napięcia pomiędzy Austrią a Prusami. Odczuwała to szczególnie Kotlina Kłodzka, która najgorzej odczuła wojnę o sukcesję bawarską trwająca od 1778 do 1779 . Po tej wojnie pomimo zawartego pokoju obie wrogie sobie strony gromadziły swoje wojska na pograniczu i się zbroiły. Tak też było w Bożkowie, gdzie znajdował się punkt warowny.

Jedna z lin produkcyjnej.. Zdjęcie pochodzi z publikacji "Kroniki Ścinawki Średniej".

 

  26 sierpnia 1797 roku, chłopiec Josef Strauch został wysłany późnym popołudniem przez swojego pracodawcę aby sprawdzić teren nad górną częścią wsi, blisko punktu warownego w Bożkowie. Był on synem rolnika Georga Strauch. Rolnik ten miał swoje gospodarstwo w Ścinawce Dolnej pod numerem 7. Chłopiec był czeladnikiem ówczesnego łowczego / myśliwego okręgowego Antona Fabera.

  Chłopiec miał wrócić do domu około godziny 10 wieczorem lecz o ustalonej godzinie się nie zjawił. Jego nieobecność wzbudziła niepokój, zwłaszcza że nigdy wcześniej się to nie zdarzyło. Następnego dnia, 27 sierpnia, poszukiwania chłopca rozpoczęły się już od wczesnego ranka. Szukali go wszyscy mieszkańcy wsi w tym jego nauczyciel.

1 kwietnia 1940 roku firma Schiminsky & Co. staje się filią "Baumwollspinnerei Peterswaldau" ( Przędzalnia Pieszyce)

 

   Około godziny 6 rano Caspar Bittner, chłopiec który pasł bydło na polu, niedaleko drogi prowadzącej pomiędzy Ścinawką Dolną, a Średnią do Bożkowa w bruździe koło zoranego pola, znalazł ciało poszukiwanego chłopca. Chłopiec leżał twarzą do ziemi w rozdartej koszuli. Chłopiec Caspar wezwał myśliwego Fabera, a ten rozpoznał w nim swojego ucznia. Dodatkowo stwierdził, że zmarłemu zabrano strzelbę i zdjęto część ubrania. Sądowa autopsja wykazała wyraźne oznaki brutalnego morderstwa. Stwierdzono bardzo głębokie rany z tyłu czaszki, które uznano za śmiertelne. Chłopiec Josef Strauch został prawdopodobnie zamordowany lub śmiertelnie zraniony w polu niedaleko miejsca odnalezienia zwłok. Pole należało do rolnika Carla Pfeiffera.

   W tym czasie kiedy szukano jeszcze chłopca i nikt we wsi nic nie wiedział o tym, co się stało, pastuszka miejscowego rolnika Ignatza Moschnera, mieszkająca w Ścinawce Dolnej pod numerem 4 wróciła do domu zdyszana i powiedziała że w rowie, który jest w pewnej odległości od pola, człowiek o dzikim wyglądzie, mający strzelbę, podszedł do niej, kiedy dreptała tam z bydłem i ta wystraszona szybko przybiegła do domu. Tato pastuszki Moschner i jego parobek udali się do wskazanego rowu, ale nikogo tam nie zastali.

  Zaczęły się domysły, kto mógłby dokonać tego strasznego czynu. O morderstwie rozmawiano w całej okolicy. Po około 6 tygodniach myśliwy Faber został wezwany do Braunau (dzisiaj Broumov – miasto w Czechach) by zostać przesłuchany przez sąd. Został zapytany czy zgubił strzelbę. Faber podał pewne cechy charakterystyczne tejże broni, strzelba została mu pokazana, przyznał że to jego własność, ale dawno mu zaginęła. Myśliwy został oskarżony o zamordowanie chłopca. Ale czy słusznie?

Parę dni później stwierdzono ucieczkę dwóch pruskich żołnierzy z dawnego regimentu księcia Hohenlohe Ingelfingen stacjonujących na posterunku w Bożkowie. Ponoć często, wcześnie rano schodzili z posterunku i zabawiali się u pewnej kobiety, która mieszkała blisko miejsca zdarzenia. Widziano ich właśnie wieczorem 26 sierpnia, kiedy wracali od kobiety. Nie wrócili już na posterunek, uciekli.

 

„ Bo każdy dzień jest częścią historii!”

Krzysztof Kręgielewski

 

P.S. Artykuł został przedrukowany z mojej strony

na Facebooku - "Eckersdorf - Ciekawostki historyczne Bożkowa i okolic."

UWAGA

Macie w domu stare zdjęcia, na których w tle widać kawałek Lager 98 lub jego okolic? Może fragment domu, którego już nie ma?  Zdjęcie ogródka przydomowego, gdzie rosło drzewo, które zostało  wycięte dawno temu? A może dziadka w kapeluszu, babcię na ławce albo dzieci biegające przy pomniku? Dla Was to może zwykła, niepotrzebna już fotografia, a dla mnie to już  bezcenny okruch historii.  

Jeśli przechowujecie podobne zdjęcia albo inne przedmioty, gdzieś chowane na  stryszkach czy szafach  dajcie znać. Zbieram okruchy tej naszej przeszłości jak rozsypane puzzle, z których próbuję ułożyć obraz Lager 98 i jego okolic sprzed lat.

Świat bardzo szybko opróżnia się z opowieści jak i ludzi. Odchodzą one po cichu, bez śladu. Razem z nimi znika to, czego nie zdążyliśmy zapytać, zanotować, usłyszeć. Dlatego każde zdjęcie, każdy szczegół i każda rozmowa mają dziś ogromne znaczenie.

 

Jeśli w Waszych szufladach leżą fragmenty starego Lager 98 lub jego okolic dajcie znać. Przyjadę żeby zachować to co jeszcze nie zniknęło. A przy okazji możecie w ten sposób mnie poznać, pogadać, podzielić się historią, posłuchać i powspominać.