Jakuba Gąska – bożkowski organista.

„Nie wierzcie nikomu”- to jedno z częstych powtarzających się zdań, które wypowiadał  Pan Jakub Gąska podczas rozmowy z nami. Podczas spotkania również często padają słowa „oni, tamci, gdzieś ”. Te słowa, które dla nas  początkowo były obce, w trakcie rozmowy stawały się coraz bardziej bliskie. Dzięki nim możemy przeżyć wspólnie historię naszego bohatera. Spotkaliśmy Pana Jakuba, kiedy miał już ponad 90 lat, w  październik 2019 r. i poprosiliśmy by opowiedział nam o Bożkowie i o swoim życiu.

Wiosną 1946 roku, tuż przed Świętami Wielkanocnymi przybyło do Narożna (wcześniejsza nazwa Bożkowa) wielu osiedleńców za Buga, większość z nich prosto z zesłania na Syberię. Wśród tych około pięćdziesięciu osób był również Jakub Gąska. Pan Gąska mając lat kilkanaście przybył na te ziemie sam z przymusu. Od tamtej pory do końca jego życia losy łączą się nieustannie z tą malowniczą miejscowością w Kotlinie Kłodzkiej. Jednak najciekawsze jest to, że przybywając tu zaraz po wojnie, nie wiedział właściwie dokąd przybył. On jak i każdy z tych około 50-ciu osób przyjechało tu pod przymusem.

Pan Jakub Gąska. Jeden z pierwszych bożkowskich osadników, sybirak, organista.

Październik 2019 r. 

 

   Został zakwaterowany w jednym z nie zajętych jeszcze przez polskich osadników domu, chodzi tu o dom z numerem 10. Mieszkał tam wówczas przez jakiś czas razem z Niemcem o nazwisku Hannig. Wcześniej, bo już 1945 roku, przybyli do Narożna osadnicy z Mszany Dolnej i Górnej, a jeszcze wcześniej byli tutaj przymusowi pracownicy w dobrach rodziny von Magnis, zajmując po wojnie większe folwarki rolne i co ładniejsze domy. Jak sam mówił, lepiej go przyjęli Niemcy niż Polacy

  Pana Jakuba i jemu podobnych w Narożnie nazywano Ukraińcami. Dlaczego? Tylko dlatego bo przybyli z terenów dziś należące do Ukrainy. Z czasem się do tego przyzwyczaił ale bolało go to bardzo. Po paru latach każdy się już zapomniał o tym i przywykł do tej miejscowości, wszyscy stali się mieszkańcami Bożkowa. Ale czy na pewno?

  Zatrudniał się dorywczo jako pomocnik u różnych gospodarzy, w tym u pana Wilka w PGR-rze. Naprawiał też buty w swoim domu. Międzyczasie uczył się gry na akordeonie. Opanował tak dobrze grę na tym instrumencie, że wszedł w Góralski Zespół Muzyczny i Śpiewaczy. Kierownikiem tego zespołu był Sławomir Gałuszka, a pomagała mu Maria Porębska, która przejęła zespół taneczny. Grali w niej dwaj synowie Józefa Kowalczyka- Mieczysław i Zbigniew, Adam Chrustek, Stefan Kotarba, Franciszek Pietras, Franciszek Wójcik. Zespół cieszył się sporym uznaniem wśród lokalnej społeczności. Grał nawet w ogólnopolskich dożynkach, występowali w radiu, a w Warszawie zajęli 3 miejsce w festiwalu folklorystycznym. W Kłodzku na przeglądzie powiatowym zajęli pierwsze miejsce a było to w roku 1953. W Bożkowie grywali po zabawach, weselach i lokalnych imprezach. Raz pan Jakub zagrał w kościele w Bożkowie, bardzo się wtedy mieszkańcom jego gra spodobała i w ten sposób stał się bożkowskim organistą.

Góralski Zespół Muzyczny, w którym grał p. Jakub Gąska. 

 

    Lecz opowieść p. Jakuba zaczęła się w innym miejscu jego życia, Był wtedy znacznie młodszy. Obserwując go podczas rozmowy zauważyłem jak wiele przeżył i jak w tym czasie zmienił się świat.

„…z domu, z Tarnopolskiego, nas wywieźli na Syberię…” tak rozpoczął opowieść swojego życia pan Jakub. Przed wojną mieszkał w Sokołowie, ale lutym 1940 roku wraz z rodzicami zmuszony został opuścić swój dom by wyruszyć w nieznaną nam jeszcze podróż. Dzięki wspomnień pana Jakuba mogłem przenieść się na Syberię gdzie poznałem jak Polacy radzili sobie z bardzo niską temperaturą, jak wyglądał ich dzień pracy i czas wolny oraz ich zwyczaje. Jak mieszkało się w drewnianych barakach podczas srogiej zimy ( mróz dochodził do 40 stopni) i jak się pracowało w lęku aby tylko wrócić do baraku i się ogrzać. Bardzo kochał swoją mamę. Mogliśmy się dowiedzieć podczas spotkania. że była to kobietą zaradna, umiała z niczego zrobić coś.

Góralski Zespół Muzyczny demonstrujący swój talent muzyczny.
[zdjęcia ze zbioru rodzinnego pana Gąski]

 

        Kiedy opowiadał o trudach dnia, w których liczył się najmniejszy kawałek chleba, każdy krok a każda godzina niosła ryzyko życia z minuty na minutę wypowiedziane słowa przez Pana Jakuba coraz głębiej wchodzą w naszą wyobraźnię. W pewnej chwili opowiadania nasz rozmówca milknie, w oczy napływają łzy i nagle. „…Mama była chora… leżała i umarła”- powiedział pan Jakub. Głos wtedy mu się zawiesił. Usta drżały, a po policzkach spływały łzy „Umarła…z tatą kopałem grób… to jeszcze pamiętam jak tata mówił, nie kopmy głęboko, niech im śmierdzi! …to pamiętam” kolejna chwila ciszy „niech im śmierdzi”.

Chwila oddechu w pałacowym parku w Bożkowie miedzy koncertami.
[zdjęcia ze zbioru rodzinnego pana Gąski]

 

Dla mnie domem stała się miejscowość Bożków. Również pan Jakub wpłynął na wizerunek tej miejscowości. To właśnie On i innych mieszkańców wspomnienia są łącznikiem pomiędzy przeszłością a teraźniejszością Bożkowa.

Góralski Zespół Muzyczny w Warszawie, gdzie zajęli 3 miejsce podczas festiwalu folklorystycznym.

   

   Pana Jakuba już nie ma wśród nas. Zmarł. Dobrze że poznałem pana Jakuba i pozostanie z nami ku pamięci, a jego historia życia ku przestrodze.

Spoczywaj w pokoju Panie Jakubie Gąska.

 

Bo każdy dzień jest częścią historii !

Krzysztof Kręgielewski

 

P.S.

Artykuł został przedrukowany z mojej strony

na Facebooku - "Eckersdorf - Ciekawostki historyczne Bożkowa i okolic."

 

Uwaga

Macie w domu stare zdjęcia, na których w tle widać kawałek Bożkowa lub jego okolic? Może fragment domu, którego już nie ma?  Zdjęcie ogródka przydomowego, gdzie rosło drzewo, które zostało  wycięte dawno temu? A może dziadka w kapeluszu, babcię na ławce albo dzieci biegające przy pomniku? Dla Was to może zwykła, niepotrzebna już fotografia, a dla mnie to już  bezcenny okruch historii.  

Jeśli przechowujecie podobne zdjęcia albo inne przedmioty, gdzieś chowane na  stryszkach czy szafach  dajcie znać. Zbieram okruchy tej naszej przeszłości jak rozsypane puzzle, z których próbuję ułożyć obraz Bożkowa i jego okolic sprzed lat.

Świat bardzo szybko opróżnia się z opowieści jak i ludzi. Odchodzą one po cichu, bez śladu. Razem z nimi znika to, czego nie zdążyliśmy zapytać, zanotować, usłyszeć. Dlatego każde zdjęcie, każdy szczegół i każda rozmowa mają dziś ogromne znaczenie.

 

Jeśli w Waszych szufladach leżą fragmenty starego Bożkowa lub jego okolic dajcie znać. Przyjadę żeby zachować to co jeszcze nie zniknęło. A przy okazji możecie w ten sposób mnie poznać, pogadać, podzielić się historią, posłuchać i powspominać.