Pracownicy przymusowi w cegielni Adriana Geartnera

 

  Ziemie, na której jest usytuowana Ścinawka Średnia, są bogate w złoża kopalniane. Jedne z nich to złoża węgla, które były usytuowane obok stacji kolejowej. Ziemie te przed II Wojną Światową należały do barona Luttitza, a od 1923 roku do dr. Adriana Geartner.

Cegielnia w Ścinawce Średniej.

 

  Dr Adrian Gaertner, urodził się w 1876 r. W Thalgau koło Salzburga, po ukończeniu studiów naukowych i uzyskaniu doktoratu w 1901 r. Przejął od swojego teścia dr Gustava Linnartza zarządzanie niewielką wówczas kopalnią Wenzeslaus w Ludwikowicach Kłodzkich i ja zmodernizował. Jednych z założeń rozwoju kopalni było poszukiwanie i zakup nowych pól węglowych. Zakupiono je w Ścinawce Średniej blisko dworca kolejowego. Dzięki badaniom przeczuwano, że w tych miejscu są nowe złoża węgla. Jednak wiercenia próbne w 1909 roku, które tam zostały przeprowadzone, nie przynosiły spodziewanego efektu. Znaleziono tam tylko niewielką ilość tego surowca. Blisko odwierceń stała już wcześniej kopalnia węgla Heddi. Z przerwami wspomniana wcześniej kopalnia działała od 1898 roku ale została zamknięta w 1925 roku. Na terenach oprócz pokładów węgla znajdowała się również 9 hektarów pola, na której znajdowały się pokłady gliny oraz mała cegielnia, która powstała w 1889 roku.

Zdjęcie przedstawiające dr. Adriana Geartnera.

Zdjęcie ze strony publicznej. 

 

 W 1926 r. Adrian Gaertner przeprowadza się wraz z rodziną z Thalgau do Ścinawki Średniej do dzierżawionego a następnie kupionego prze siebie folwarku o powierzchni ponad 200 ha na której stała wspomniana cegielnia. Sparhor, gdyż tak ten folwark się nazywał, stał się nowoczesnym gospodarstwem. Powstały tam nowoczesne zabudowania - dom mieszkalny, spichlerz i wytwórnia pasz. Do ogrodu były zakupione rośliny również ze szkółki roślin w Bożkowie.

  Po wybuchu gazu w kopalni Wenceslaus w Ludwikowicach kłodzkich dr. Adrian Gaertner zrezygnował z funkcji dyrektora generalnego tej kopalni . Zaczyna inwestować w wcześniej zakupioną cegielnią ( jej początkowy kapitał wyniósł 480 tyś RM). Zmienia nazwę cegielni na "Ziegelwerke Milltelsteine Dr. Adrian Gaertner" oraz zaczyna ją modernizować. Początkowo pracowało w niej 50 pracowników, a 10 lat później pracowało w cegielni 150 osób. W cegielni działały początkowo dwa piece obrotowe, później dokupiono trzeci, dobudowano małą elektrownię która obsługiwała zakład za pomocą angielskich silników parowych co obniżyło koszt produkcji. Zbudowano sieć kolejową pomiędzy cegielnią a stacją kolejową aby obniżyć czas transportu. Cegielnia szybko stała się jedną z najnowocześniejszych cegielni w Niemczech. Gama produktów została poszerzona o innowacyjne rozwiązania. Produkowano w niej cegły, panele ścienne, elementy do kominków, rury odwadniające i kanalizacyjne, dachówki oraz kalenice. Stała się ważnym zakładem przemysłowym jak i również dostawcą energii elektrycznej, pracowała do końca wojny dla Wermachtu. W 1938 roku wyprodukowano ok 5 milinów cegieł a szacunkowo roczny obrót sięgał ok 400 000 RM. Dobra reputacja dr. Adrian Gaertner i znajomości ułatwiały dobrą współpracę z kontrahentami z Wrocławia, z Kłodzka a nawet z Berlina.

  Adrian Gaertner zdobył wielkie zasługi i wysoką renomę daleko poza Śląskiem nie tylko w górnictwie, ale i w polityce przemysłowej Prus. Szczególnie zaangażowany był w poprawę sytuacji gospodarczej śląskiego przemysłu. Uważał, że każde przedsiębiorstwo powinno zabiegać o dobrych fachowców i później dbać o nich poprzez rożnego rodzaju szkolenia, nieważne z jakich krajów pochodzą.

Widok na budynki cegielni w Ścinawce Średniej od strony torów.

 

  W wyniku działań wojennych i zmniejszających się ilości pracowników niemieckich, zmuszony był Gaertner to zatrudnienia pracowników poza III Rzeszą. Początkowo podczas wojny w cegielni jako robotnicy przymusowych pracowali Luksemburczycy, Francuzi, później zatrudniano Polaków, Rosjan i Anglików. W tym czasie cegielnia jak i folwark zostały otoczony płotem z kolczastego drutu. Mężczyźni wykorzystywani byli głównie w cegielni, a kobiety na roli. Praca ich była regulowana surowymi dekretami: otrzymywali znacznie niższe zarobki, nie mogli chodzić na niemieckie nabożeństwa i do restauracji. Wiele z tych zasad dr. Geartner nie rozumiał, a niektóre nawet łamał. Często rozmawiał o pracy, omawiał jak zwiększyć wydajność. Uczył nowych pracowników jak mają wykonywać pracę, często z nimi pracując. Nie podobało się to Lessingowi - burmistrzowi miasta, który wierząc w narodowy socjalizm i klasy narodowe, chciał wykorzystać również Polaków i Rosjan do prac publicznych.

Stanisław Nowicki wśród pracowników przymusowych w elektrowni w Ścinawce Średniej,

 

   Jednym z polskich pracowników pracujących w cegielni od 1942 roku był Stanisław Nowicki. Dzięki uprzejmości USC Shoah Foundation mogłem poznać jego wspomnienia. Pan Stanisław urodził się 11 listopada 1918 w Chełmie, był Polakiem żydowskiego pochodzenia. Naprawdę nazywał się Jakub Szmull Karp, ale w getcie w Łucku – Wołyń w 1942 roku wyrobił sobie nowe ukraińskie dokumenty. Był jedynym Ukraińcem, który nie mówił w ich języku, ale dzięki tym dokumentom mógł dostać większą porcję żywnościową. Po ucieczce z getta przedostał się do Kłodzka. Tam w punkcie rozdzielczym skierowano go do cegielni w Ścinawce Średniej. W tym czasie cegielni pracowali Polacy, Anglicy i Rosjanin. Polacy w domu mieszkalnym w Sparhor spali na parterze, zaś Anglicy na pierwszym piętrze. Jedzenie było makabryczne. Pilnowało ich dwóch starszych Ślązaków. Strażnicy odprowadzali i przyprowadzali ich z folwarku do cegielni, specjalnie się nimi nie interesując, więc zawsze coś pracownicy przymusowi mogli ukraść z pobliskich pól. Podkradali głównie ziemniaki, które później mogli zjeść na surowo lub zimniejsze dni podpiec na podgrzanych kaflach a potem zjeść. Praca w cegielni była dwuzmianowa po 13 godzin. Ze względu na to że miał Stanisław ukraińskie papiery był jedynym Polakiem, który nie nosił naszywki z literą „P” na ubraniach. Polacy musieli nosić takie naszywki w celu odróżnienia ich od ludności niemieckiej. Pan Stanisław w czasie pobytu w Ścinawce nawiązał kontakt listowny ze swoją mamą, dzięki czemu otrzymał od niej skarpety, podkoszulki. Również w obozie po jakim czasie przyjechał jego brat, który przybrał wtedy nazwisko Kowalski. Brat był już wtedy bardzo odchudzony i nie mógł sobie dać rady przy pracy koło pieców. Po upływie paru tygodni zarządcy bardzo pobili brata, wysłali do obozu karnego mieszczącego się w kopalni w Wałbrzychu i tam został do końca wojny.

Karta meldunkowa Stanisława Nowickiego w czasie pobytu w Ścinawce Średniej.

 

  Po kilku miesiącach w pracy w cegielni skierowano Pana Nowickiego do pobliskiej elektrowni gdzie wstawiano nowe turbiny. Mieszkał wtedy w jednym z pokojów w placówce Volksdeutsche Mittelstelle z dwoma Polakami, Czechem i z kierownikiem budowy. Później przeniesiono go do obozu zamkniętego blisko elektrowni, gdzie po kilku dniach przywieziono ze stu Rosjan. Znał bardzo dobrze język niemiecki i rosyjski więc pełnił rolę tłumacza. Pracował tam przy załadunku i załadunku wagonów przez 13 godzin, czasami przy budowie a kiedy indziej wykonywał biurowe rzeczy lub posyłano go do Kłodzka po kartki żywnościowe. Po pewnym czasie uzyskał możliwość wychodzenia z obozu, dzięki czemu zapoznał się z kilkoma Niemcami, a że mówił świetnie po Niemiecku nikt nie przeczuwał, że był innej narodowości.

Pocztówka przedstawiające elektrownię w Ścinawce Średniej.

 

   Po kilku miesiącach w pracy w cegielni skierowano Pana Nowickiego do pobliskiej elektrowni gdzie wstawiano nowe turbiny. Mieszkał wtedy w jednym z pokojów w placówce Volksdeutsche Mittelstelle z dwoma Polakami, Czechem i z kierownikiem budowy. Później przeniesiono go do obozu zamkniętego blisko elektrowni, gdzie po kilku dniach przywieziono ze stu Rosjan. Znał bardzo dobrze język niemiecki i rosyjski więc pełnił rolę tłumacza. Pracował tam przy załadunku i załadunku wagonów przez 13 godzin, czasami przy budowie a kiedy indziej wykonywał biurowe rzeczy lub posyłano go do Kłodzka po kartki żywnościowe. Po pewnym czasie uzyskał możliwość wychodzenia z obozu, dzięki czemu zapoznał się z kilkoma Niemcami, a że mówił świetnie po Niemiecku nikt nie przeczuwał, że był innej narodowości.

 

Reklama cegielni w gazecie lokalnej w 1932 roku.

 

Pod koniec 1944 roku zaczęto wcielać Ukraińców do organizacji Todt, która zajmowała się głównie budową umocnień ziemnych. Związku z tym Pan Nowicki musiał uciekać na stronę czeską do Bromowa, gdzie po wkroczeniu Rosjan w maju 1945 roku pracował w specjalnej jednostce wojskowej likwidacji przestępstw wojennych jako tłumacz. Potem dostał się do obozu zbiorczego do Kłodzka gdzie zaproponowano mu posadę kierownika sekretariatu komendanta policji. Po pewnym czasie rezygnuje z pracy w policji by zostać kierownikiem Spółdzielczego Domu Handlowego w Kłodzku. W 1962 roku ze względu na prześladowania żydowskie w Polsce zaczął starać się o Visę i 1964 udaje się do USA z rodziną.

 

Zdjęcie przedstawiające pracujących pracowników z folwarku.

 

   Podczas wojny natomiast dr. Adrian Gaertner musiał również w okrutny sposób przejść przez reżim nazistowski. 16 sierpnia 1944 r. dr. Adrian Gaertner zostaje aresztowany, kiedy znaleziono u Hellmutha Stiefa jego listy i memorandum, krytykujące nazizm (Hellmuth Stief w lipcu 1944 r. próbował dokonać zamachu na Adolfa Hitlera). Adrian Gaertner zostaje oskarżony za rzekomą wiedzę o zamachu lipcowym i zostaje wraz z córką Ili uwięziony w więzieniu w Kłodzku. Został zwolniony 9 września 1944 r. Długo nie cieszył się wolnością, ponieważ ponownie 9 grudnia 1944 r. Gestapo go aresztowało. W areszcie mógł pisać listy, miał widzenia z rodziną oraz z pracownikami cegielni. Dostał oddzielne pomieszczenie w którym mógł zarządzać dalej cegielnią. 20 kwietnia 1945 roku zostaje zwolniony, ale niedługo cieszył się wolnością, ponieważ 11 maja 1945 roku zostaje zastrzelony przez szabrowników grasujących po okolicy.

   Po wojnie cegielnie przejęły władze polskie i utworzono tutaj Państwową Cegielnię "Skałeczno". W 1947 r. w zakładzie było zatrudnionych ok. 150 osób. Zakład kolejno podlegał ośrodkom, które główną siedziby mieli w Katowicach, w Warszawie, w Poznaniu aż w końcu stał się częścią Wrocławskiego Przedsiębiorstwa Ceramiki Budowlanej, a było to w roku 1975. Zakład bardzo dobrze funkcjonował aż do 1986 roku. W sierpniu 1986 r. doszło do dużego pożaru , który zniszczył większość budynków i urządzeń w tym piec centralny. W 1989 r odbudowano ją jako część Wałbrzyskiego Przedsiębiorstwa Ceramiki Budowlanej. Trzy lata później przedsiębiorstwo zlikwidowano, a cegielnia została sprzedana w prywatne ręce. Cegielnia do dziś nie funkcjonuje pomimo dość bogatych źródeł gliny.

 

"Bo każdy dzień jest częścią historii."

Krzysztof Kręgielewski

P.S.

Artykuł został przedrukowany z mojej strony

na Facebooku - "Eckersdorf - Ciekawostki historyczne Bożkowa i okolic."

 

UWAGA

Macie w domu stare zdjęcia, na których w tle widać kawałek Lager 98 lub jego okolic? Może fragment domu, którego już nie ma?  Zdjęcie ogródka przydomowego, gdzie rosło drzewo, które zostało  wycięte dawno temu? A może dziadka w kapeluszu, babcię na ławce albo dzieci biegające przy pomniku? Dla Was to może zwykła, niepotrzebna już fotografia, a dla mnie to już  bezcenny okruch historii.  

Jeśli przechowujecie podobne zdjęcia albo inne przedmioty, gdzieś chowane na  stryszkach czy szafach  dajcie znać. Zbieram okruchy tej naszej przeszłości jak rozsypane puzzle, z których próbuję ułożyć obraz Lager 98 i jego okolic sprzed lat.

Świat bardzo szybko opróżnia się z opowieści jak i ludzi. Odchodzą one po cichu, bez śladu. Razem z nimi znika to, czego nie zdążyliśmy zapytać, zanotować, usłyszeć. Dlatego każde zdjęcie, każdy szczegół i każda rozmowa mają dziś ogromne znaczenie.

 

Jeśli w Waszych szufladach leżą fragmenty starego Lager 98 lub jego okolic dajcie znać. Przyjadę żeby zachować to co jeszcze nie zniknęło. A przy okazji możecie w ten sposób mnie poznać, pogadać, podzielić się historią, posłuchać i powspominać.