Ostatni dziedzic pałacu - Franz hrabia von Magnis

 

       Zawsze się zastanawiałem jak wyglądało życie dawnych mieszkańców pałacu w Eckersdorf ( dziś Bożków) i czy zmieniło się one podczas II wojny światowej. Czy również jak inni mieszkańcy tej miejscowości rodzina von Magnis musiała przejść trudy tej okropne wojny?

        I oto parę miesięcy temu zakupiłem książkę „ Dialog, Krytyka, Misja, Franz Magnis – Suseno, indonezyjski jezuita z Niemiec” autorstwa Heinza Schutte, w którym są zawarte wspomnienia Franza Magnisa-Suseno ostatniego mieszkańca pałacu w Bożkowie.

        Franz jest jednym z ostatnich, urodzonym w Bożkowie Magnisem. Jego dziełem jest 16 książek o tematyce filozoficznej , religijnej i misyjnej, przeważnie w języku indonezyjskim. Dwukrotnie odwiedził Bożków, ostatni raz w maju 2006 roku. Wizyty były dla Franza wielkim przeżyciem. Ciągle jeszcze pamięta Bozków, pałac i kościół, w którym był ministrantem. “Ławki są tak jak dawniej, zakrystia także. Na plebanii po pra  wej stronie odbywały się lekcję dla ministrantów, a także lekcje religii”. W roku1955 wstąpił do Zakonu Jezuitów. Zgodnie z własna filozofią, w roku 1961wyjechał do Indonezji i tam studiował teologię. Od 1994 roku jest rektorem Wyższej Szkoły Katolickiej w Dżakarcie, a od 1967 roku również na uniwersytecie państwowym.

Franz Magni - Suseno ( z prawej) z dawnym proboszczem W. Pisarskim w 2006 roku. Zdjęcie pochodzi z książki T. Biedy.

 

      Franz hrabia von Magnis urodził się 26 maja 1936 roku w pałacu Eckersdorf (od 1947 r. Eckersdorf nosi nazwę Bożków). Magni, jak ich pierwotnie nazywano, pochodzili znad jeziora Como, byli dobrze prosperującymi kupcami w Como i Mediolanie, a później również dobrze radzili sobie w służbie cesarskiej, zdobywając posiadłości na Morawach i w hrabstwie kodzkim. W 1622 r. zostali podniesieni do rangi baronów, a w 1637 r. do rangi hrabiów cesarskich.

Ślub Marii Anny von Magnis, z domu księżniczki zu Löwenstein-Wertheim-Rosenberg (1919-2000) i dr. hrabiego Ferdinanda von Magnis (1905-1996) został zawarty

w Monachium 24 sierpnia 1935 roku. W "Wiener Salonblatt" z zachwytem opisano to huczne wydarzenie towarzyskie.

 

         Franz Magnis-Suseno jest pierwszym z sześciorga dzieci hrabiny Marii Anny von Magnis, z domu księżniczki zu Löwenstein-Wertheim-Rosenberg (1914-2000) i dr. hrabiego Ferdinanda von Magnis (1905-1996). Był dzieckiem podziwianym, kochanym            przez wszystkich, dla wszystkich był niewątpliwie zawsze w centrum uwagi i lubił być najzdolniejszy, najmądrzejszy, także najcnotliwszy. Jak wspomniałem wcześniej urodził się jako pierwszy z sześciorga dzieci dr. hrabiego Ferdinanda von Magnis                 i pokładano w nim oczekiwania rodziców i klanu, na którego młodsze rodzeństwo patrzyło z czcią, któremu poświęcało się całą uwagę.

Ślub Marii Anny von Magnis, z domu księżniczki zu Löwenstein-Wertheim-Rosenberg (1919-2000) i dr. hrabiego Ferdinanda von Magnis (1905-1996) został zawarty

w Monachium 24 sierpnia 1935 roku. W "Wiener Salonblatt" z zachwytem opisano to huczne wydarzenie towarzyskie.

 

    Najlepiej oddaje to list jego mamy napisany z okazji jego osiemnastych urodzin: "Z całego serca życzę Ci błogosławieństwa Bożego w dniu Twoich osiemnastych urodzin i składam Ci najserdeczniejsze gratulacje! Wymknąłeś się wreszcie z chłopięcości, choć pozostaniesz moim złotym chłopcem jako mężczyzna, moim pierwszym i najstarszym i chyba w szczególny sposób naszą kochającą dumą.” A na końcu listu jest napisane: "Niech Bóg Cię chroni mój staruszku i życzę Ci, abyś w tym roku powoli zaczął się wczuwać     w ten wielki duchowy świat, w którym później chcesz się znaleźć." Z lekką ironią, ukrywając swoje uczucia, aby ułatwić adresatce wyznanie matki (i zrozumienie jej silnej matczynej więzi), cieszy się, "że miałaś tak mądrych rodziców, którzy od początku powierzyli cię jednej z najbardziej kochanych świętych w niebie" (....). Nigdy nie zapomnę 5 października (1935) w Asyżu, podczas naszego miesiąca miodowego, i mogłam się wtedy modlić ze szczególną żarliwością, co oczywiście było dla Ciebie bardzo dobre. Ponad wszystko życzę ci szczególnego udziału w gorącej miłości Franciszka, gdyż jest ona koroną wszystkich najbardziej pożądanych przymiotów i zawiera w sobie możliwość wszystkich innych cnót" - "O moje błogosławione dziecko" - pomyślała - i poczuła się głęboko szczęśliwa.

        Ślub Marii Anny von Magnis, z domu księżniczki zu Löwenstein-Wertheim-Rosenberg (1919-2000) i dr. hrabiego Ferdinanda    von Magnis (1905-1996) został zawarty w Monachium 24 sierpnia 1935 roku. Pan młody ubrany był w mundur maltański, panna młoda w białą suknię w kolorze kości słoniowej z czterometrowym welonem i diamentami Löwenstein. W "Wiener Salonblatt"            z zachwytem opisano to huczne wydarzenie towarzyskie; nowożeńcy wyruszyli samochodem w podróż poślubną do Włoch.

Wieś Bożków jest udokumentowana od połowy XIV wieku. Wieś położona w dolinie, otoczona pagórkami, należała od końca XVIII wieku do rodziny von Magnid. Stało się się to w 1780 roku kiedy Bożków przypadł siostrzeńcowi Antoniemu Aleksandrowi von Magnis (1751-1817) po wymarciu męskiej linii von Götzen. Hrabia wprowadził nowoczesne, inspirowane fizjokratycznie metody rolnicze z dochodową hodowlą bydła i utrzymywał stado 8000 owiec merynosów, których wełna była sławna na wrocławskim rynku wełnianym, gdzie sprzedawał ją ze znacznym zyskiem. Okazał się również przedsiębiorczym pionierem w dziedzinie leśnictwa,      jego syn założył na początku XIX wieku cukrownię buraczaną.

Zdjęcie przedstawiające rodzeństwo: Sophie, Franzi,Toni,Sephie, Bianca von Magnis. Zdjęcie ze zbiorów rodziny von Magnis.

 

              Potężny pałac w Bożkowi, bez jednolitej fasady, budowany jak tort od pierwotnego późnego renesansu przez barok do XIX wieku, który go ostatecznie zdeterminował, i wielokrotnie rozbudowywany, dobudowywany i przebudowywany, leży w środku wsi, która jest wydłużona w kierunku północ - południe. Naprzeciwko pałacu znajduje się kościół parafialny, w którym Franz był ministrantem, z kaplicą grobową rodziny hrabiowskiej, obok była szkoła i karczma (w sumie było ich siedem).

            Za zamkiem, w kierunku przeciwnym do wsi, rozciągał się okazały barokowy park z 120-metrowym tarasem w kształcie sceny, na który prowadzą dwie kręcone i dwie proste klatki schodowe. Znajdowały się tu szklarnie, dwa tzw. domy kawaleryjskie                     z orientalnymi dachami łukowymi, ogródek sarn, salon ogrodowy i dwukondygnacyjny domek zabaw dla dzieci, fontanna na osi centralnej oraz przylegający do niej park angielski. Znajdowała się tu również 20-metrowa sztuczna ruina zamku, która swoje istnienie zawdzięczała romantyzmowi. Przed nim znajdował się staw zamkowy, na którym, gdy zimą był zamarznięty, dzieci górników mogły się bawić, mimo że nie mieli ani łyżew, ani "odpowiedniego obuwia". W niektóre dni Bienka von Magnusa przychodziła z dużym koszem pełnym łyżew i pożyczyła je dzieciom

 

Zdjęcia z 1933 roku przedstawiające pomieszczenia z pałacu w Bożkowie.

Zdjęcie pochodzi ze zbiorów Muzeum Filumenistycznego w Bystrzycy Kłodzkiej .

 

      W parku, wspomina z uśmiechem ksiądz Magnis-Suseno, on i jego koledzy dopuszczali się "niesłychanych bzdur" rozbijając kamieniami okna dużego pawilonu ogrodowego.

Przez osiem lat Bożków dla Franza był ukochanym domem. W gospodarstwie domowym zamku były kucharki, osobisty sługa ojca, do posiłków służyła inna służąca, matka miała swoją pokojówkę ,kilka osób zajmowały się prywatnymi pokojami rodziny, a także były zatrudnione licznie kobiety do prania i prasowania oraz do rozpalania pieców. "Pani zamku nie troszczy się o wszystkie rzeczy w domu ". Na zewnątrz zamku była grupa ogrodników, w stajni kilku stajennych. Wydaje się, że rolnictwo i leśnictwo w niewielkim stopniu dotykało członków rodziny w ich codziennym życiu, ponieważ zarządzanie majątkiem należało do barona Leo von Ow jako biegłego zarządcy. Pomieszczenia domu Magnisa były bogato zdobione klasycystyczną sztukaterią, wypełnione meblami, dywanami, obrazami przodków, książkami, rzeźbami, porcelaną i trofeami myśliwskimi, które gromadziły się przez pokolenia. Dziadkowie zajmowali pomieszczenia na pierwszym piętrze, on zaś z rodzicami z bratem i trzema siostrami zajmowali pokoje na 2 piętrze. W pałacu przebywał jeszcze mały, „uroczy i bardzo brzydki mops”, którego cała rodzina bardzo kochała.

Dziadkowie Aleksaneder i Bienka von Magnis z wnukami.

 

     Rzymskokatolicka, czasami egzaltowana pobożność w dużym stopniu determinowała codzienne zajęcia w pałacu, którymi kierowała matka. Pani Anna von Magnis chodziła na wczesną mszę świętą o godzinie 6.45 rano, w każdy wtorek i piątek wraz ze swoim małym Franzem. Raz w tygodniu miejscowy ksiądz Bender Heinrich odprawiał mszę w kaplicy św. Marii Loretańskiej.,Ów ksiądz mieszkał na wzgórzu w pustelni i był czczony jako święty człowiek. Codziennie rano małych Magnisów przygotowywała do śniadania niania Detty (Bernadetta). Frauz najbardziej lubił świeże bułki z masłem Po śniadaniu dwaj pierworodni, Franz i Josepha, mieli czas na zabawę i czytanie z matką od godziny 9 do 10. Potem przyszła kolej na siostry. Po obiedzie hrabina Magnis przez dwie godziny haftowała "ornat", a jeśli pogoda lub pora roku na to pozwalały, oddawała się ogrodnictwu; zajmowała się owocami w sadzie za ruinami i kwiatami przed okazałym barokowym tarasem w parku.

Po wieczornej kąpieli przychodziła do dzieci, aby modlić się z nimi w nocy. Kiedy ojciec był na przepustce z wojska, wieczorami bawił się z dziećmi w chowanego i berka w domu i - jak do dziś wspominają - na strychu.

Hrabia Ferdynard von Magnis z synem Franzem Magis - Suseno.

 

    Kiedy w 2000 roku Josepha zu Loe odwiedziła pałac, mogła również wejść na strych, a tam od razu oczami wyobraźni, spostrzegła gdzie stała kanapa, "za którą prawie zawsze się chowaliśmy i gdzie tata znajdował nas dopiero po długich poszukiwaniach". Podczas tych rzadkich wakacji w czasie wojny, które zapamiętano jako bardzo cenne Franzi mógł jeździć z ojcem.

    Rodzina Magnisów nie wydała na świat ani bękartów, ani artystów, żadnych estetów, którzy ulegli /'art pour l'art'. Duży nacisk      w wychowaniu rodzina stawiała na sztukę. Sztuka bowiem, zwłaszcza w powiązaniu z rytuałami, tworzy i cementuje wspólnotę według poglądów rodziny. Obrazy w pałacu nie były wyrazem artystycznej pasji kolekcjonera, ale przywoływały rodzinną tradycję. Muzyka była tam dla podniesienia na duchu a czytanie służyło rozrywce, edukacji moralnej i ochronie religijnej. Ten stosunek               do sztuki wskazuje na to, co później miało stać się dla Franza Magnisa-Suseno źródłem moralnej wnikliwości filozoficznej,                  a mianowicie zrównanie sztuki i moralności, dobra i piękna w ujmującym portrecie filozofki Iris Murdoch (znacznie bardziej znanej jako powieściopisarka).

      Początkowo Franz z rodzeństwem był uczony przez nauczyciela domowego, później uczęszczały do szkoły we wsi. Nie jest jasne, kiedy nastąpiła ta zmiana. Jak wspomina Franz był bardzo zdziwiony jak, na pierwszych dniach pobytu w szkole, zdjęto krzyż ze ściany. Kiedy wrócił do domu i zapytał rodziców dlaczego, usłyszał tylko że nastały takie czasu do których muszą się przyzwyczaić.

    Według wspomnień byłego mieszkańca Bożkówa – "Dzieci hrabiego siedziały z przodu, nas, dzieci wiejskie, umieszczono z tyłu - byliśmy statystami". Z kolei Franz Magnis-Suseno pamięta zupełnie co innego: przez całe dwa lata chodził do wiejskiej szkoły boso, siedząc w tylnym rzędzie, ponieważ bił w głowę osobom siedzącym przed nim, pamięć go w tym względzie na pewno nie zwodzi. Franz wspomina również, że "jako ministrańci siedzieliśmy w kościele w pierwszym rzędzie".

   Wspomniana mieszkanka Borkowa opisując Franza opowiada również iż latem 1940 roku dzieci Magnisów otrzymały w prezencie od dziadków osiołka z małym wózkiem „Pewnego dnia przyjechała ciotka do wioski z zaprzęgiem osiołków i dwiema małymi siostrami Magnis, a chłopiec (Franz)od razu chciał na niego wsiąść. Ale ciotka powiedziała mu, że tak nie wolno. Franzi ze swej strony nie mógł zrozumieć, że nie wszyscy jego koledzy z klasy mają von w nazwisku - jak dla wszystkich dzieci, jego własny świat był tym ogólnym, bezwarunkowo obowiązującym”.

Mały Franz magnis - Suseno z siostrą na wózku ciągniętego przez osiołka..

 

     Dwoje najstarszych dzieci, Franz i Josepha, dorastało w latach wojny.Skończył się wtedy czasy polowań i hucznych imprez towarzyskich. Ostatnią „wielką uroczystością, oczywiście z udziałem gości", była złota rocznica ślubu dziadków Magnisów                   w Strassnitz w styczniu 1944 r. Już w młodym wieku chodził z ojcem na polowania, a na Śląsku i Morawach odbywały się wielkie polowania,gdzie zastrzelono po 500 zajęcy i bażantów. Były to wielkie polowania z udziałem 50 lub 60 myśliwych.

      „Wydarzenia wojenne” dotknęły również rodzinę von Magnis. Samochód i konie zostały zarekwirowane. Zmniejszyła się ilość pracowników. Ojca Franza wcielono do wojska , powierzono mu prowadzenie dziennika wojennego swojej jednostki. Każdego wieczoru modlono się o Jego zdrowy powrót, tak że dzieci żyły w przeczuciu nieuchwytnego zagrożenia. Jedna z sióstr ich ojca, hrabina Gabriele Magnis, była pełnomocnikiem biskupa wrocławskiego do spraw "niearyjskich katolików" .Kiedy Gabriele von Magnis odwiedziła w czasie wojny dom swoich rodziców w Bożkowie, zapytała swoją szwagierkę Marię Annę o miejsce pobytu żydowskiej rodziny z tej miejscowości. Ta odpowiedziała, że pomogli tej rodzinie się spakować i ich bezpiecznie wywieziono.

       Wieści o wojnie dotarły do zamku także za pośrednictwem krewnych rodziny Magnis z Wrocławia - przywieźli oni wieści               o nalotach bombowych i pozostawili swoje dzieci w Bożkowie. Kiedy cukier i masło były racjonowane, każde z dzieci Magnisów miało swoją porcję, którą podzielono na cały tydzień. Do Bożkowa przybywało coraz więcej "uchodźców”" z zachodnich i północnych części Niemiec, aż od jesieni 1944 r. zaczęli napływać także uchodźcy ze wschodu, głównie z Górnego Śląska. W zamku kwaterowali oficerowie niemieckich jednostek Wehrmachtu. Strach przed odwetem narastał, niektórzy myśleli o ucieczce, ale "ucieczka nie była dozwolona, była karana śmiercią, Uciekając pokazywałeś, że nie wierzysz w ostateczne zwycięstwo". Ferdynand von Magnis napisał list do żony, w którym zachęcał ją do ćwiczenia powożenia bryczką, aby w razie potrzeby mogła przekroczyć pobliską granicę niemiecką wozem.

Zdjęcie z 1933 roku przedstawiające panoramę Bożkowa. Zdjęcie pochodzi ze zbiorów Muzeum Filumenistycznego w Bystrzycy Kłodzkiej .

 

          Matka pozostała w Bożkowie do końca stycznia 1945 r., kiedy to zastąpiła ją tam i przejęła administrację szwagierka Gabriele von Magnis, która nie chciała opuścić domu mimo zbliżającego się grzmotu armatniego Armii Czerwonej i przewidywanego upadku, a następnie udała się do swoich dzieci i rodziców w Haid. Strumień uciekinierów dotarł do Bożkowa i każdego wieczoru desperaci rozbijali obóz w zamku, zanim następnego ranka ruszyli na zachód. Oddziały radzieckie, które 5/6 maja zajęły Wrocław, a 9 maja wkroczyły do Bożkowa, wzięły brutalny odwet za zbrodnie hitlerowskich wojsk w swojej udręczonej ojczyźnie. Niektórzy "lewicowi" górnicy zaznaczali się politycznie, jeden z nich wywiesił w oknie swojego wynajętego mieszkania dużą flagę z sierpem i młotem, a na drzwiach przymocował mały napis cyrylicą. Zamek Eckersdorf został skonfiskowany przez Rosjan, mężczyźni z wioski zostali deportowani do Związku Radzieckiego lub zmuszeni do pracy jako górnicy przy wydobyciu węgla.Od końca lutego 1946 r. zaczęła się wywózka Niemców. Wśród nich była hrabina Bianca Magniso raz jej dwie córki Anna i Gabriele.

        Ze swoich szkolnych czasów w Haid, Josepha siostra Franza pamiętała jedno zdarzenie, które się wydarzyło podczas Adwentu, kiedy to ona i inne dzieci zostały poproszone o przyjście do szkoły po południu, aby wykonać ozdoby świąteczne, które miały być zorganizowane przez partię. Bardzo się na to cieszyły „.. Kiedy przyszłam na obiad i powiedziałem im o tym, Apapa (Alois Fürst zu Löwenstein, 1871-1952, ) wpadł w szał i zabronił mi nawet rozmawiać z tymi dziećmi, nie mówiąc już o pójściu tam”.

         Hrabia Ferdinand von Magnis, który poszedł na wojnę jako młody i bogaty arystokrata, był rosyjskim jeńcem, wrócił w sierpniu 1948 roku. Rodzina go początkowo nie poznała. „W drzwiach stanął stary, białowłosy, wychudzony żebrak z brodą, w poszarpanym ubraniu...".

I na tym się się kończy rozdział, w którym Franz wspomina swoją przygodę z Bożkowem.

„Bo każdy dzień jest częścią historii”

Krzysztof Kręgielewski

P.S.

Artykuł został przedrukowany z mojej strony

na Facebooku - "Eckersdorf - Ciekawostki historyczne Bożkowa i okolic."

Uwaga

Macie w domu stare zdjęcia, na których w tle widać kawałek Bożkowa lub jego okolic? Może fragment domu, którego już nie ma?  Zdjęcie ogródka przydomowego, gdzie rosło drzewo, które zostało  wycięte dawno temu? A może dziadka w kapeluszu, babcię na ławce albo dzieci biegające przy pomniku? Dla Was to może zwykła, niepotrzebna już fotografia, a dla mnie to już  bezcenny okruch historii.  

Jeśli przechowujecie podobne zdjęcia albo inne przedmioty, gdzieś chowane na  stryszkach czy szafach  dajcie znać. Zbieram okruchy tej naszej przeszłości jak rozsypane puzzle, z których próbuję ułożyć obraz Bożkowa i jego okolic sprzed lat.

Świat bardzo szybko opróżnia się z opowieści jak i ludzi. Odchodzą one po cichu, bez śladu. Razem z nimi znika to, czego nie zdążyliśmy zapytać, zanotować, usłyszeć. Dlatego każde zdjęcie, każdy szczegół i każda rozmowa mają dziś ogromne znaczenie.

 

Jeśli w Waszych szufladach leżą fragmenty starego Bożkowa lub jego okolic dajcie znać. Przyjadę żeby zachować to co jeszcze nie zniknęło. A przy okazji możecie w ten sposób mnie poznać, pogadać, podzielić się historią, posłuchać i powspominać.