Człowiek człowiekowi…
„Historia nigdy nie jest wyłącznie czarno-biała, jak to z reguły opisują nasi historycy. Ma wiele kolorów, tak jak barwne jest codzienne życie i barwni są jego bohaterowie...”(Sławomir Koper, Miłość w Powstaniu Warszawskim)
W czasach Polski Ludowej nad dziejami tego obozu oraz innych tego typu rozsianych po całej Polsce spuszczono szczelną zasłonę milczenia. Nawet najmniejsze informacje o ich istnieniu podawano ostrej cenzurze. Jakikolwiek publikacja na ich temat były zabronione. Co więcej, władzę PRL konsekwentnie zaprzeczały o ich istnieniu, twierdząc dodatkowo, że jest to wymył niemieckich rewanżystów. Powstawały w wyniku prowadzonej w tym czasie polityki osadniczej. Jeden z takich obozów został utworzony na mocy decyzji władz powiatu niemodlińskiego w lipcu 1045 r. w Łambinowicach. Funkcjonował do października 1946 r. Formalnie miał być podporządkowany Starostwu Powiatowemu w Niemodlinie, ale w rzeczywistości nadzór sprawował Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego w Niemodlinie. Zlokalizowany był w pobliżu byłego kompleksu obozów jenieckich utworzonych podczas II Wojny Światowej, na terenie dawnego poligonu wojskowego Lamsdorf i nosił nazwę Obóz Pracy w Łambinowicach.
Obóz Pracy w Łambinowicach ogrodzony był płotem drucianym, a pilnowali go wartownicy na wieżach strażniczych. Jego obszar zamykał się w prostokącie o wymiarach 300 na 150 metrów, na którym rozmieszonych było kilka drewnianych baraków, podzielonych na izby, okratowanych. Baraki były wyposażone dwupiętrowe prycze. W jednym z baraków zorganizowano małą, prowizorycznie urządzoną izbę chorych, a w innym obozową kancelarię. Naprzeciwko obozu urządzono budynek koszar dla strażników. Kuchnia i jadalnia dla personelu obozowego zorganizowano w budynku byłego niemieckiego kasyna oficerskiego. Obok niego znajdowały się zabudowania gospodarcze oraz kilka warsztatów gdzie pracowali osadzeni.
W różnych okresach załoga obozu liczyła od 15 do 100 osób. Obozem kierowali komendanci: Czesław Gęborski (14 lipiec – 10 październik 1945 r.), Alojzy Nawój (11 październik – grudzień 1945 r.) Stanisław Drzymalski (grudzień 1945 – marzec 1946 r.) Alojzy Szebesta ( marzec 1946 – październik 1946r.). Wcześniej byli to funkcjonariusze MO i PUBP, stąd tak silne powiązania z tymi organizacjami oraz władzą administracyjną i polityczną. Znajomości gwarantowały niczym nieograniczoną i niekontrolowaną władzę w obozie i całkowitą bezkarność. Dla strażników stało się to okazją do ujawnienia się sadystycznych skłonności, w związku z czym brali udział w biciu i torturowaniu ludzi.
Porządek wewnątrzobozowy określał szczegółowy regulamin, opracowany został przez pierwszego komendanta obozu na podstawie regulaminu z Obozu Zagłady w Auschwitz. Regulamin dawał nieograniczoną władzę strażnikom nad osadzonymi oraz bezwzględny obowiązek wykonywania ich rozkazów, rygorystycznie przestrzegany porządek dnia, który wyznaczał poranne oraz wieczorna apele i obowiązek świadczenia pracy na roli czy też zakładach pracy. Regulamin określał zasady poruszania się w obozie i przebywania w barakach, godziny posiłków oraz obowiązującą dyscyplinę podczas prac wewnątrz i na zewnątrz obozu. Zakazywał kontaktów między mieszkańcami baraków męskich i żeńskich nawet gdyby to były małżeństwa. Ten surowy regulamin był szczególnie dotkliwy dla kobiet w ciąży lub z małymi dziećmi, ludzi w podeszłym wieku i chorych. Osoby te borykały się niespodziewanymi apelami w nocy, zimnem z powodu nieogrzewanych baraków, bardzo słabym wyżywieniem, brakiem lekarstw, środków opatrunkowych oraz opieki medycznej. Przypadki brutalnego traktowania osadzonych, fizycznie i psychiczne znęcanie się, skala nadużyć, powodowało to wyczerpanie organizmu co wywoływało przeróżne choroby a te prowadziły do dużej śmiertelności w obozie. Bardzo szybko Obóz Pracy w Łambinowicach zdobył sobie bardzo niechlubną sławę. Życie więźniów w tym obozie nie miało żadnej wartości. Z ogólnej liczby 5-6 tys. przetrzymywanych około 25 % - 30% zmarło w obozie, z czego większość w czasie trwania epidemii tyfusu plamistego.
Obóz Pracy w Łambinowicach był obozem wielofunkcyjny, tj. pełnił funkcję obozu pacy, przesiedleńczego, represyjnego oraz izolacyjnego. Do obozu trafili mieszkańcy z ponad 100 miejscowości. Najliczniejszą grupą przetrzymywanych w tym obozie stanowiła ludność rodzima z ponad 30 okolicznych wiosek, która jako etnicznie niemiecka miała po okresowym pobycie w nim być wysiedlona za linią Odry, zgodnie z decyzją jakie podjęły zwycięskie mocarstwa w Poczdamie. W obozie znalazły się również i inne grupy ludzi, m.in. zbrodniarze wojenni oraz osoby podejrzenie o przynależność do NSDAP, SS, SA i innych organizacji hitlerowskich. Stan liczbowy osadzonych ulegał zmianie.
Jednym z przebywających w obozie był Alfred Golder urodzony 1 listopada 1910 r. w Jugowie koło Nowej Rudy. Mieszkał tam wraz z rodzicami w dawnym browarze (Główna 73 – 79). W latach 30-tych przeprowadził się do Ścinawki Średniej przy dzisiejszej ulicy Józefa Piłsudskiego 8 wraz z żoną i dwójką dzieci. W Ścinawce prowadził sklep wielobranżowy. Całą wojnę walczył w szeregach wojsk niemieckich jako podoficer w 349 pułku piechoty. Walczył kolejno w Polsce, we Francji i w Związku Radzieckim, gdzie został rany. Do domu wrócił 9 maja 1945r., tuż przed wkroczeniem do Ścinawki wojsk radzieckich. Trzy miesiące później, 16 sierpnia, został zatrzymany przez żołnierzy armii radzieckiej i został skierowany na stację kolejową we Wrocławiu – Brochowie do pracy przy rozładunku towaru. Na początku września przewieziono Goldera razem z trzema innymi mieszkańcami Ścinawki (Hansenem Olbrochem, Hansem Allnerem oraz Juliusem Scheiblichem) do Skorogoszczy a tam ich przekazano Polakom. Stamtąd zostali oni skierowani do PUBP w Niemodlinie. Przez prokuraturę został Golder oskarżony o przynależność do S.A.(Oddziały Szturmowe NSDAP) i 5 października wraz z 50 innymi osobami trafił do Obozu Pracy w Łambinowicach. Został zakwaterowany w 5 baraku, w izbie numer 9. W obozie pełnił funkcję sanitariusza. Do jego zadań należało również m.in. obliczanie dziennego spożycia kalorii przez przetrzymywanych w obozie.
19 czerwca 1946 r. został Alfred Golder został wysiedlony do Niemiec. Po przybyciu osiadł się z rodziną w Varel, gdzie pracował jako urzędnik pocztowy. Losami ojca inserował się od wielu lat jego syn Wieland. Przechowywał On w swoich zbiorach relacje ojca spisaną w 1948 roku. Zapiski te zostały po wszczęciu postępowania przeciwko Czesławowi Gęborskiemu, pierwszemu komendantowi obozu, w 1998 r. zostały przesłane Prokuraturze Wojewódzkiej w Opolu. Wspomnienia Afreda Goldera pod tytułem „Droga do polskiego obozu karnego w Lamsdorf koło Nysy / Górny Śląsk” pył również publikowany w prasie niemieckiej.
To dzięki tym wspomnieniom, możemy poznać codzienne życie Alberta Goldera w Obozie Pracy w Łambinowicach w latach 1945-46.- „ Podczas gdy do obozu w Falkerberg więziono tylko osoby dorosłe, to do Łambinowic przetrzymywano również dzieci, a nawet niemowlęta. Polacy przywozili tutaj całe wsie, rodziny z dziećmi, niedołężnych i osoby starsze. .. Do obozie przetrzymywano wszystkie grupy społeczne: rolnicy, robotnicy, urzędnicy a nawet lekarzy czy katolickich księży.” w dalszej cześć wspomnień możemy się dowiedzieć o jego codziennej pracy - „ Codziennie musiałem wraz z lekarzem obozowym -dr. Esserem odwiedzać chorych, po tym jak sanitariusz obozowy zgłosił liczbę osób zmarłych w nocy. Było to w czasie obchodu oddziału. Chorych podzielono według płci. Osoby z wysoką gorączką oraz z otwartymi ranami kładziono obok siebie, Podobnie jak inne osoby znajdujące się w obozie, także i chorzy spali na dwupiętrowych pryczach wykonanych z drewnianych belek. Na których znajdował się worek wypełniony w połowie słomą, służący jako materac. …. Pod względem higieny to wszystko tu było katastrofą. Izba chorych była przeładowana. Przygotowana była na 200 osób, a dżinnie przebywało w niej 300 osób. Osoby ciężko chore, którym nie dawano szans na przeżycie, kładziono na podłogę. Środków opatrunkowych oraz środków farmaceutycznych zawsze brakowało. Część zapasów udało się przewieźć z byłego obozu jenieckiego, ale było to niewystarczające. Rany opatrywało się papierowymi bandażami. Osoby chore kładziono na tym samym łóżku, przesiąknięty krwią, na którym niedawno zmarła osoba, po godzinowej wentylacji. Nie było środków znieczulających, a do dezynfekcji było dostępnych tylko kilka buteleczek Lizolu. Jeszcze gorzej było w baraku chorych na czerwonkę, tutaj chorzy dosłownie leżeli we własnych fekaliach. Prawie nikt nie opuszczał tego budynku.... Jednym z moich obowiązków było obliczanie liczby kalorii w codziennej diecie. Wynosiła ona zawsze około 1200 kalorii i tylko niekiedy wzrastała powyżej 1300. Wyżywienie dzienne to 4 – 5 kartofli, wodnista zupa oraz płyn przypominający kawę. Nie mogliśmy liczyć na żadne wsparcie z zewnątrz. Kierownictwo obozu interesowała tylko śmiertelności i zawsze krytykowana jako zdecydowanie zbyt niska... Większość sal było nieoświetlone, okna były zabite deskami i panował ciągły przeciąg. Było to szczególnie nieznośne w miesiącach zimowych. Istniały w salach piecyki, ale przydział drewna był znikomy i było one zazwyczaj wilgotne. Szczególnie smutnym wydarzeniem były porody. Kobiety, które same głodowały, nie były wstanie nakarmić mlekiem swoje dzieci. Nie było dostępnej żywności zastępczej. Niemowlęta umierały więc po kilku dniach, a ich matki podążały w niedługim czasie za nimi do grobu. Oprócz tego cały obóz był zaatakowany przez wszy. Wszy siedziały wszędzie. Wiele osób dosłownie zastało przez nie zjedzonych. Najgorzej mieli chorzy, u których w ranach kłębiły się ich gniazda….Podczas epidemii tyfusu oddziały pogrzebowe nie nadążały grzebać zmarłych. Zmarłych chowano w rowach strzeleckich na terenie obozu lub poza nim. Chowano po pięć ciał. Ponieważ nie było w obozie dostępnej szczepionki, lekarz pobierał surowicę od osoby wyzdrowiałej. 19 czerwca 1946 roku zostałem wywieziony z Łambinowic wraz z większością ocalałych więźniów”.
Upamiętnienie osadzonych, zmarłych w obozie, stało się możliwe dopiero w latach 90. XX wieku, po dokonaniu się zmian ustrojowych w Polsce. Wspomnieć należy wszakże w tym miejscu śledztwa i procesy, toczące się w sprawie przestępstw popełnionych w łambinowickim obozie. Prowadzono je latach 1945–2006. W Polsce przeprowadzono pięć śledztw i cztery procesy sądowe (we wszystkich podejrzanym i oskarżonym był Gęborski), natomiast w Republice Federalnej Niemiec – dwa śledztwa i jeden proces. 30 września 1995 roku odsłonięto pomnik w kształcie krzyża pokutnego, według projektu Eugeniusza Geta Stankiewicza. Działanie te zrealizowano przy wsparciu władz państwowych, samorządowych oraz mniejszości niemieckiej.
„Bo każdy dzień jest częścią Historii!”Krzysztof Kręgielewski

Alfred Golder - mieszkaniec Ścinawki Średniej, który został w 1945 osadzony w Obozie Pracy w Łambinowicach.

Zdjęcie ukazujące budynek przy dzisiejszej ulisy Józefa Piłsudskiego 8 w Ścinawce Średniej. To w tym budynku przed wojną mieszkał Alfred Golder.

Plan Obozu Pracy w Łambinowicach wykonany na potrzeby śledztwa (1956-1957) w sprawie zabójstw w tym obozie.

Barak warsztatów na terenie Obozu Pracy w Łambinowicach.

Pomnik Ofiar Obozu Pracy w Łambinowicach 30 września 1995 r.
UWAGA
Macie w domu stare zdjęcia, na których w tle widać kawałek Bożkowa lub jego okolic? Może fragment domu, którego już nie ma? Zdjęcie ogródka przydomowego, gdzie rosło drzewo, które zostało wycięte dawno temu? A może dziadka w kapeluszu, babcię na ławce albo dzieci biegające przy pomniku? Dla Was to może zwykła, niepotrzebna już fotografia, a dla mnie to już bezcenny okruch historii.
Jeśli przechowujecie podobne zdjęcia albo inne przedmioty, gdzieś chowane na stryszkach czy szafach dajcie znać. Zbieram okruchy tej naszej przeszłości jak rozsypane puzzle, z których próbuję ułożyć obraz Bożkowa i jego okolic sprzed lat.
Świat bardzo szybko opróżnia się z opowieści jak i ludzi. Odchodzą one po cichu, bez śladu. Razem z nimi znika to, czego nie zdążyliśmy zapytać, zanotować, usłyszeć. Dlatego każde zdjęcie, każdy szczegół i każda rozmowa mają dziś ogromne znaczenie.
Jeśli w Waszych szufladach leżą fragmenty starego Bożkowa lub jego okolic dajcie znać. Przyjadę żeby zachować to co jeszcze nie zniknęło. A przy okazji możecie w ten sposób mnie poznać, pogadać, podzielić się historią, posłuchać i powspominać.