Jak dobra z Kamieńca Ząbkowickiego trafiły do bożkowskiego pałacu.

 

   Bożkowski pałac imponując wielkością i stylem staje się miejscem najwytrawniejszych balów i spotkań towarzyskich, przyciągając królów, bogatych i wpływowych magnatów. Kilkudniowe polowania organizowane przez wieki przez rodzinę von Magnis cieszyły się ogromnym powodzeniem. Zamiłowanie do polowań możemy zobaczyć również w wystroju pałacu. Już z zewnątrz pałacu można zobaczyć myśliwsko- ogrodowy charakter elewacji poprzez umieszczenie nad oknami i pod balkonem rzeźb głów zwierząt              (psy myśliwskie, łosie czy lwy), które na piętrze trzymają jeszcze girlandy. Wnętrze pałacu jest również wspaniałe jak zewnętrzna budowla. Wchodząc do niego musimy przejść przez wspaniałą klatkę schodową, w której znajdują się piękne gobeliny, zbroje             i okazałe rzeźby. Wprost ze schodów idziemy do pomieszczenia, z którego można wejść do wszystkich pomieszczeń pałacu na tym pietrze: salę jadalną, salę balową, bibliotekę, kaplicę, a „ idąc dalej możemy wejść do sali z brunatną boazerią i z wykuszami. Dookoła wysokich ścian znajduje się osobliwy fryz przedstawiający doskonale utrwalone sceny myśliwskie. To w tym miejscu wracający z polowania zmęczeni myśliwi opróżniali wiele kufli piwa. Znajduje się tam puchar szlifowany ze szlachetnego kryształu”    (z opisu w przewodnika V. Viktor. Z 1911 roku) Ów puchar został podarowany przez króla pruskiego Fryderyka opatami w Kamieńcu za ocalenie mu życia. Jak się znalazł puchar w pałacu w Bożkowie postaram się zaraz opisać.

Na pałacu można zobaczyć myśliwsko- ogrodowy charakter elewacji poprzez umieszczenie nad oknami i pod balkonem rzeźb głów zwierząt takich jak: psy myśliwskie, łosie czy lwy.

[ MF z BK]

 

    1741 na terenach Dolnego Śląska trwała pierwsza wojna Śląska pomiędzy Prusami a Austrią. 28 lutego król pruski Fryderyk II postanowił skontrolować posterunki w Srebrnej Górze i Bardzie przebywając w tym czasie w Ząbkowicach. Po wizytacji posterunku w Srebrnej Górze udał się w towarzystwie szwadronu schulenburskich dragonów pod dowództwem Diesforta do Przyłęku.           Tutaj oczekiwał go inny szwadron. Diesforta ze swoim oddziałem miał rozkaz wrócić do Ząbkowic. Król ruszył do Barda, gdzie skontrolował posterunek oraz odwiedził kościół i klasztor. Podczas obiadu w klasztorze otrzymał przez umyślnego meldunek,          że od strony Brzeźnicy w kierunku Przyłęku podążą duży oddział austriackich huzarów, drugi oddział natomiast skierował się do Braszowic. Król natychmiast zebrał żołnierzy z posterunku bardzkiego oraz towarzyszący mu oddział i ruszył pośpiesznie do Przyłęku. Król równocześnie przez posłańca rozkazał pułkownikowi Diesfortowi zawrócić z powrotem do Przyłęku, gdzie spodziewał się podjąć połączonymi oddziałami walkę z Austriakami. Niestety, rozkaz króla nie dotarł do Diesforta. Gdy oddział pułkownika zbliżał się do Braszowic, został ze wszystkich stron zaatakowany przez Austriaków. Prusacy zaczęli uciekać w kierunku Pawłowic, gdzie po drodze wpadli w zabagnione rowy i łąki i tam dopadli ich Austriacy. Wywiązała się zacięta bitwa, w wyniku której Prusacy stracili 11 żołnierzy, 8 zostało rannych a 16 wziętych do niewoli. Austriacy mieli 2 zabitych i 5 rannych.

Klasztor cystersów w Kamieńcu Ząbkowickim [zdjęcie ze strony publicznej]

 

    Rozkaz króla do Diesforta został przejęty przez Austriaków, stąd wiedzieli oni o planach króla Fryderyka II. Nad głową króla zawisło wielkie niebezpieczeństwo ponieważ jeden oddział austriacki był już blisko Przyłęku, drugi toczący zwycięską bitwę                          pod Braszowicami, odcinał możliwość powrotu króla do Ząbkowic. Wtedy król postanowił ratować się ucieczką w kierunku Kamieńca Ząbkowickiego. Będąc w Kamieńcu, skierował się do klasztoru cystersów, gdzie opat Amandus Fritsch przebrał go natychmiast w biało-czarny habit cystersa. Na dodatek opat nakazał mnichom przyjść natychmiast do kościoła na chór i odbywać głośną modlitwę pomimo że była to już poobiednia pora. W tej grupie modlących się mnichów znalazł się również król. W ten sposób opat ukrył Fryderyka II przed wrogiem. Nagła wizyta Austriaków w klasztorze niczego nic zmieniła. Na pytanie dowódcy szwadronu austriackiego : „Gdzie jest król Fryderyk", opat rozłożył ręce bezradnie. Austriacy przeszukali klasztor ale nie odważyli się rewidować modlących się mnichów. Wieczorem odjechali rezygnując z dalszych poszukiwań. Król Fryderyk II przyrzekł odwdzięczyć się cystersom kamieniec-kim za ratunek, między innymi obiecał ufundować nowe organy do kościoła pielgrzymkowego w Bardzie       jak również wspomniany puchar. Puchar cystersi kamieniec-cy otrzymali ale kościół w Bardzie nowych organów już nie.

Marianna Orańska z lat 30-tych XIX wieku. [zdjęcie z strony publicznej]

 

  Najprawdopodobniej kielich znalazł się w bożkowskim pałacu jako prezent od Marianny Orańskiej za możliwość kupna od hrabiego von Magnisa w 1838 roku dobra strachocińskich ( obejmujących tereny od okolic Lądka-Zdroju po Międzygórze) i dóbr śnielińskich, było to 4300 hektarów lasów z 7 leśniczówkami przydatne do budowy pałacu z Kamieńcu Ząbkowickim oraz pola uprawne.          Przy okazji od imienia magnatki wzięły też nazwę marmury wydobywane w tej okolicy. W protokole z 1939 roku G. Grudmanna      nie znalazłem informacji o tym kielichu.
 
                 Jeszcze raz losy obu pałaców się połączyły, ale były to już lata powojenne czyli więcej niż 100 lat później, kiedy to dochodzi w pałacu w Kamieńcu Ząbkowickim do dramatycznej sytuacji. Jak pisze jednostka podległa Ministerstwu Leśnictwa w 1946 r. obiekt nie podlegał wtedy żadnemu ministrowi i ów jednostka prosi o interwencję do Ministerstwo Kultury i Sztuki. Bezskutecznie. Brak zainteresowania ze strony MKiS był spowodowany wcześniejszą stacjonującą tam jednostką radziecką, która wywiozła w pałacu wszystko co cenniejsze. Na marginesie, skąd My to znamy? Kiedy pałac został przez nie opuszczony, miejscowa ludność w ciągu kilku dni obrobiła i zdewastowała pałac. Poinformowany o tym incydencie zarząd gminy i komendą MO, szybko zorganizowała jako taki dozór. Jednak doszło wtedy do wypadku – został zastrzelony radziecki żołnierz, który obsługiwał karabin maszynowy na jednych z wież. Nie wystawiono wtedy następnego wartownika. Pałac znów był rozkradany. Dnia 21 stycznia 1946 roku została zaalarmowana jednostka MO o podpaleniu pałacu. MO pojechała dopiero po interwencji burmistrza miasta. Kiedy dotarła tam milicja, okazało się że szaber trwał dalej. Żołnierze Armii czerwonej z łomami w rękach ładowali drewno na furmanki, natomiast na przeciwnej stronie placu dwie Niemki wiozły na małym wózku wymontowane deski. Jednostka Milicji wkroczyła do akcji dopiero         po odjeździe żołnierzy. Wtedy zobaczono zaproszony ognień. Zaalarmowano Ochotniczą Straż Pożarną, która ugasiła pożar.         Tego samego dnia znowu zauważono pożar , tym razem strażakom nie udało się ugasić pożaru. Zniszczone zostało drugie i trzecie piętro. Z notatki z dnia 24 stycznia wynika że pożar "dotychczas nie został stłumiony, nie ma nadziei na uratowanie budowli”. Ogień został dopiero ugaszony 30 stycznia. Wydarzenia z tego dnia są przedstawione w raportach jednego z delegatów Ministra Kultury     i Sztuki.

pałac w Kamieńcu Ząbkowickim z przyległym do niego kościołem. 

 

          Z raportów wynika że ocalał parter i część pierwszego piętra a w ocalałej części nadal znajdowały się obrazy, rzeźby i meble. Na placu znajdowały się również obrazy zrzucone wcześniej z palących się pięter. Ocalałe zabytki ruchome zostały na pewien czas przeniesione do pobliskiego kościoła oraz do Ząbkowic Ślaskich. Z ocalałych przedmiotów oprócz mebli znajdowały się m.in. chińskie i japońskie porcelanowe przedmioty, wazy starochińskie, alabastrowe i z brązu, porcelanowe talerze, mauretańskie skrzynie, dębowe skrzynie z płaskorzeźbami lub wykładane kością słoniową, 160 obrazów w większości bez ram oraz wielki zbiór        bo ok.20 000 książek. Z Ząbkowic 9 lutego wyruszył pierwszy transport kolejowy ze zbiorami do Warszawy. Ze względu na brak środków transportowych kolejne odbyły się dopiero 23 II i ładowano po jednym wagonie dziennie.

Jedno ze sal w Kamieńcu Ząbkowickim.

 

      Część zbiorów przewieziono transportem samochodowym do składnicy w Bożkowie . Ciekawe jednak w tym to, że lokalni mieszkańcy podają datę podpalenia pałacu 10 lutego czyli dzień po wywiezieniu pierwszej partii eksponatów - Intrygujące.

   

Bo każdy dzień jest częścią historii !

Krzysztof Kręgielewski

 

P.S.

Artykuł został przedrukowany z mojej strony

na Facebooku - "Eckersdorf - Ciekawostki historyczne Bożkowa i okolic."

 

Uwaga

Macie w domu stare zdjęcia, na których w tle widać kawałek Bożkowa lub jego okolic? Może fragment domu, którego już nie ma?  Zdjęcie ogródka przydomowego, gdzie rosło drzewo, które zostało  wycięte dawno temu? A może dziadka w kapeluszu, babcię na ławce albo dzieci biegające przy pomniku? Dla Was to może zwykła, niepotrzebna już fotografia, a dla mnie to już  bezcenny okruch historii.  

Jeśli przechowujecie podobne zdjęcia albo inne przedmioty, gdzieś chowane na  stryszkach czy szafach  dajcie znać. Zbieram okruchy tej naszej przeszłości jak rozsypane puzzle, z których próbuję ułożyć obraz Bożkowa i jego okolic sprzed lat.

Świat bardzo szybko opróżnia się z opowieści jak i ludzi. Odchodzą one po cichu, bez śladu. Razem z nimi znika to, czego nie zdążyliśmy zapytać, zanotować, usłyszeć. Dlatego każde zdjęcie, każdy szczegół i każda rozmowa mają dziś ogromne znaczenie.

 

Jeśli w Waszych szufladach leżą fragmenty starego Bożkowa lub jego okolic dajcie znać. Przyjadę żeby zachować to co jeszcze nie zniknęło. A przy okazji możecie w ten sposób mnie poznać, pogadać, podzielić się historią, posłuchać i powspominać.