Przymusowy robotnik

Na podstawie wspomnień Leon Leyder

 

  Zbudowany już 1300 r. w Ścinawce Średniej dwór przy dzisiejszej ul. Wojska Polskiego 14 góruje nad całą okolicą. Budynek o wręcz gigantycznych rozmiarach wyróżnia się architekturą i gabarytem. W tym pięknym budynku 3 września 1940 r. państwo niemieckie, które było rządzące przez Adolfa Hitlera, organizuje terenową placówkę "Volksdeutsche Mittelstelle fur Volksdeutsche Lager 98" dla przesiedlonych z Rosji, Francji i Luksemburga rodzin osób którzy odmówili wcielenia do Wermachtu. Zajęli oni wówczas większość pomieszczeń, powodując tym samym, że większość duchownych, którzy mieszkali tu od 1923 r. zostaje przeniesiona do domu rekolekcyjnego Hoheneichen pod Dreznem. W Ścinawce pozostaje tylko niewielu jezuitów. Zostaje między innymi ojciec minister Leo Behlau oraz 10 innych braci by zająć się gospodarką. Pozostali jezuici ze względy na swoją działalność anty polityczną musieli opuścić obiekt.

Budynek w Ścinawce Średniej, w którym podczas wojny znajdował się Obóz Przesiedleńczy nr 98 Ścinawka Średnia.

Zdjęcie pochodzi ze strony http://www.ons-jongen-a-meedercher.lu/

 

   15 kwietnia, we wtorek wielkanocny, zjawiło się do dworu 7 funkcjonariuszy Państwowej Służby Bezpieczeństwa dostarczając list z wrocławskiej Komendy Państwowej Policji z dnia 10 kwietnia: 

Na podstawie § 1 rozporządzenia Prezydenta Rzeszy z dnia 28 lutego 1933 r. W sprawie ochrony ludności i państwa, oddział jezuicki w Ścinawce Średniej , zostaje rozwiązany ze skutkiem natychmiastowym. Majątek rozwiązanego oddziału zostanie skonfiskowany.

Uzasadnienie: Członkowie wspomnianego oddziału mają ze względu na ich antywywrotowe postawy i działania, które wielokrotnie podawały jako powód do interwencji policji państwowej, a także do wszczęcia postępowania karnego przeciwko skazanym.”

 

   Na podstawie tego meldunku, we wtorek, 15.04.1941 funkcjonariusze SS rekwirują posiadłość tworząc „ Obóz dla Volksdeutschów nr 98”. Obozem zarządzał Steffens i nie można powiedzieć, że był uprzejmy do deportowanych. Ponurą pamiątkę tamtego okresu jest wymalowana na ścianie budynku wielka, około jednego metra swastyka. Osoby deportowane pracowali w rożnych gałęziach przemysłu w mieście i w okolicy . Prace dostawali w elektrowni, w leśnictwie, w kamieniołomach, w tartakach, w cegielni i w przędzalni( na potrzeby wojska została przebranżawiano). Kiedy obóz zamieniono na obóz przejściowy w październiku 1943 r. , część Luksemburczyków zostało przetransportowanych do Bobrów i do Jeleniej Góry. Wielu jednak zwolniono do lokalnych firm.

Obywatele z Luksemburga przed budynkiem jezuitów, w którym podczas II wojny światowej znajdował się Obóz Przesiedleńczy nr 98 Ścinawka Średnia. Zdjęcie pochodzi ze strony http://www.ons-jongen-a-meedercher.lu/

 

  Przesiedlenie Luksemburczyków odbywało się na polecenie szefa administracji cywilnej w Luksemburgu. Odpowiedzialny był za to Komisarz Rzeszy ds. Konsolidacji Niemieckie do spraw etnicznych. Do Jego zadań należało znalezienie tych osób, które nie są uważane za wiarygodne (nie chciały się wcielić do wojska). Przesiedlenie nie był środkiem karnym, ale ofiarował rodzinie przesiedlonych możliwość osiedlenia się w Rzeszy Niemieckiej i zamieszkania w niej stając się pełnoprawnymi obywatelami imperium. Każda niewiarygodna osoba musiała zostać przesiedlona ,oczekując od niego spełnienia obowiązku wobec Führera i Rzeszy.

  Sprawą przesiedlenia Luksemburczyków odpowiedzialna była firma powiernicza m.b.H. (DUT.), Office Luksemburg, Adolf Hitlerstr. 4-III. Jej zadaniem było nabycie, zarządzanie i odzyskiwanie rzeczy ruchomych oraz pozostawionych nieruchomości. Każdy kto zostanie przesiedlony wypełnia specjalny formularz w którym informuję o swoim pozostawionym dorobku. Gotówka, czeki pocztowe, salda w bankach i kasach oszczędnościowych pozostają niezmienione przed rozdysponowaniem przesiedleńców, pod warunkiem że te kredyty nie są potrzebne do pokrycia długów lub do kontynuowania działalności gospodarczej. Przesiedlona osoba miała w każdej chwili dostęp do dokumentów. Każdy przesiedlony mógł zabrać ze sobą biżuterię, zdjęcia i tym podobne przedmioty. Mieszkania pozostawione były po wyjściu zapieczętowany. Grabież była wysoce karalna.

Wielka , około jednego metra swastyka, częściowo już zamazana, nad zamurowanym wejściem do jednych z pomocniczych budynków placówki.

 

  Do dworu w Ścinawce Średniej od 20 kwietnia 1943 r trafiło 441 Luksemburczyków w tym Leon Leyder z jego rodziną. Dla Leona - chłopca czternastoletniego było niezrozumiałe dlaczego tak wielu Luksemburczyków była przesiedlona ze swojego kraju do tak odległej krainy jakie było wtedy Kotlina Kłodzka. W październiku 1943 r. Leon i jego ojciec zostali zatrudnieni w warsztacie Ludwiga z Wambierzyc. W warsztacie Ludwiga robiono okna i drzwi, ale również reperowano pojazdy rolnicze. Dla Kłodzkiego Towarzystwa Turystycznego naprawiono i robiono nowe ławki oraz tabliczki informacyjne.

Mapa przedstawiająca Obóz Przesiedleńczy nr 98 Ścinawka Średnia.

 

                         W celu osiedlenia tak dużej liczby obywateli Luksemburga potrzebny był duży obiekt. Taki był w posiadaniu jezuitów zamieszkujących w Ścinawce Średniej. W 1941 roku Gestapo skonfiskowało posiadłości Jezuitów i oddało do dyspozycji SS. Nowicjat został rozwiązany. Na terenie obiektu ustanowiony został “Umsiedlungslager 98 Mittelsteine” ( z niem. Obóz Przesiedleńczy nr 98 Ścinawka Średnia). Dostępne są informacje w Archiwum Państwowym we Wrocławiu, że zaraz po skonfiskowaniu budynku skierowano tu Słowian. Nie do końca jest znana data utworzenia Umsieddlungslager 98. W aktach można znaleźć rozliczenie umowy dzierżawy zajęcia budynków przez U 98. Okres ten dotyczy od 16 marca 1942 roku do 31 marca 1944r roku. Zaskakująca jest ostatnia data, ponieważ 6 grudniu 1943 roku Lager U 98 rozwiązano.

Pomiędzy hotelem Paul’s ( Tommek) a plebanią znajdował się budynek w którym znajdował się obóz dla francuskich jeńców wojennych. Obóz istniał od 1939 r.

 

    Luksemburczycy nie byli jedynymi robotnikami, którzy znaleźli się w Wambierzycach. Pomiędzy hotelem Paul’s ( Tommek) a plebanią od 1939 r. znajdował się obóz dla jeńców wojennych, w którym byli zakwaterowani Francuzi. Pracowali oni przeważnie w rolnictwie oraz w lasach leżących blisko zamku Ratna Dolnego. Byli dobrze traktowani przez mieszkańców Wambierzyc jak i przez strażników. Jedną z największych bolączek w francuskim obozie był głód. Niewystarczające racje żywnościowe powodowały choroby, osłabienia . Dzienna racja żywnościowa dla jednej osoby to trochę chleba, kubek kawy i trochę zupy. Francuski Czerwony Krzyż poprzez paczki zaopatrywał ich w dodatkową żywność i ubrania. Mimo wszystko ludność w obozie głodowała. Mimo zakazów część Francuzów kłusowało w nocy w pobliskich lasach, przynosząc jakąś sarnę lub lisa. Było to bardzo niebezpieczne ze względu na wilki. U rolnika Treulera przy szpitalu pracował polski przymusowy robotnik. Musiał on nosić na swoich ubraniach wyszyte oznaczenie – żółtą literę „P” na fioletowym tle kopniętego kwadratu.

Korespondencja wysłana z obozy nr 98.   

http://www.ons-jongen-a-meedercher.lu/

Jak pisze Leon w swoich wspomnieniach, przymusowi pracownicy oraz jeńcy wojenni nie mogli uczestniczyć wraz Niemcami w nabożeństwach, mieli własne. W weekendy w zakładzie kąpielowym oferowano możliwość wzięcia prysznicu z użyciem ciepłej wody, która pozostała jeszcze z gminnej pralni. Gmina pralnia znajdowała się u stóp Góry Kalwarii. Czternastoletni Leon bardzo dobrze wywiązywał się z prac w zakładzie, dzięki temu był dobrze traktowany. Po zakończonych pracach mógł chodzić po szlakach turystycznych w rejonie. Mógł się oddalić najdalej do 100 km. Jeżeli chciał pojechać dalej musiał zawiadomić o tym w biurze w Ścinawce. Takie pozwolenie dostawano raz w roku.

 

    Wydarzenia, które nastąpiły później z udziałem naszego bohatera, były związane były przełamaniem frontu niemieckiego przez wojska radzieckie. W sierpniu 1944 r. , ludność cywilna została przydzielona do wojska, młodzież mieszkająca w Wambierzycach, mająca poniżej 16 lat, została wysłana do pracy przy „ Ostwall” (Międzyrzeckim Rejonie Umocnień). Również i młody Leon musiał tam pracować. Budowa Ostwall miała kryptonim „Unternehmen Barthold” ( Przedsięwzięcie Barthold). Przymusowi robotnicy z rożnych obozów z Hrabstwa Kłodzkiego , wieczorami byli przewożeni do miejscowości, które wcześniej zostały wyludnione, aby budować okopy i umocnienia. Główny nacisk położono na RAUM ZEIDEL ( nie znalazłem polskiego odpowiednika miejsca). Każdy kto usiłował wejść do tego miejsca, musiał się liczyć ze śmiercią poprzez powieszenie. Wielu jeńców pamiętało jak wzdłuż drogi ustawiono wiele słupów z wisielcami.

 

   W styczniu 45 r. jasne już było, że duża część mieszkańców Wambierzyc była bardzo niespokojna swoją przyszłością. Na wypadek gdyby miał nastąpić kolejne przełamanie frontu przez wojska radzieckie przy każdym wjeździe do wiosek oraz na skrzyżowaniach ustawiono blokady przeciwpancerne. Do tych prac w Wambierzycach zaangażowano również robotników przymusowych w tym naszego bohatera. Zaporę ulokowano na wylocie drogi do Polanicy Zdrój przy starym dembie. Budowa zapory była prosta a polegała ona na ułożeniu i wbiciu do ziemi ukośnie ułożonych pni. Przy dalszych dwóch blokadach dróg urządzonych powyżej miejscowości ustawiono 4 słupy, które miały zostać opuszczone w dół podczas zagrożenia. Tuż obok wykopano na 1,5m głębokie jednoosobowe zamaskowane włazy. Z nich strzelcy mieli ostrzeliwać stojące czołgi.

 

   W maju wyniku nadciągających wojsk radzieckich część mieszkańców Wambierzyc wyjeżdża w stronę Czech. Przymusowi robotnicy mogli jechać z nimi. Rodzina Leona Leydera została. Nocą 9 na 10 maja od strony Polanicy Zdrój przybyły zaprzęgi konne z oddziałem żołnierzy radzieckich – 30 żołnierzy i oficer. 12 maja czterem luksemburskim rodzinom udało się dostać przepustki by móc wrócić do swojego kraju.

 

„ Bo każdy dzień jest częścią historii!”

Krzysztof Kręgielewski

 

P.S. Artykuł został przedrukowany z mojej strony

na Facebooku - "Eckersdorf - Ciekawostki historyczne Bożkowa i okolic."

UWAGA

Macie w domu stare zdjęcia, na których w tle widać kawałek Lager 98 lub jego okolic? Może fragment domu, którego już nie ma?  Zdjęcie ogródka przydomowego, gdzie rosło drzewo, które zostało  wycięte dawno temu? A może dziadka w kapeluszu, babcię na ławce albo dzieci biegające przy pomniku? Dla Was to może zwykła, niepotrzebna już fotografia, a dla mnie to już  bezcenny okruch historii.  

Jeśli przechowujecie podobne zdjęcia albo inne przedmioty, gdzieś chowane na  stryszkach czy szafach  dajcie znać. Zbieram okruchy tej naszej przeszłości jak rozsypane puzzle, z których próbuję ułożyć obraz Lager 98 i jego okolic sprzed lat.

Świat bardzo szybko opróżnia się z opowieści jak i ludzi. Odchodzą one po cichu, bez śladu. Razem z nimi znika to, czego nie zdążyliśmy zapytać, zanotować, usłyszeć. Dlatego każde zdjęcie, każdy szczegół i każda rozmowa mają dziś ogromne znaczenie.

 

Jeśli w Waszych szufladach leżą fragmenty starego Lager 98 lub jego okolic dajcie znać. Przyjadę żeby zachować to co jeszcze nie zniknęło. A przy okazji możecie w ten sposób mnie poznać, pogadać, podzielić się historią, posłuchać i powspominać.