Jerozolimski Balsam w Wambierzycach
Dzisiejsza historia ma swój początek w Wambierzycach, gdy to nasz dzisiejszy bohater, powiedzmy „dobry przyjaciel”, remontował strych w swoim domu. Chyba każdy to zna? Obite tynki, zerwane podłogi itp.. Prace trwały w najlepsze kiedy to niespodziewanie przy zrywaniu podłogi wyłonił się zaskakujący rarytas sprzed ponad stu lat… Buteleczka apteczna. Każda z takich buteleczek po dawnych lokalnych aptekach to wspaniała dekoracja na parapet, do witryny lub na regał. Nasz bohater z dużą ostrożnością wyciągnął ją na zewnątrz i wytarł zalegające na niej warstwy kurzu.
Buteleczka była niezwykła i bardzo wyjątkowa bo w jej centralnej części zachowała się papierowa etykieta, na której widnieje napis „Balsam Jerozolimski z Barda”. Ta szklana piękność ma 18 cm wysokości i 7 cm szerokości i pochodzi z Apteki Pod Orłem w Bardzie co świadczy napis na niej wytłoczony. Buteleczka na pewno jest niezwykłym odkryciem. Co najciekawsze znaleziono ją w Wambierzycach, a nie w Kłodzku czy Bardzie. Chociaż niektórzy stwierdzą, że dziwne to nie jest, skoro balsam sprzedawano w dużym nakładzie. Tą szklaną buteleczkę można przypisać na początek XX wieku gdy to ów balsam sprzedawany był większości aptek na terenie Śląska i Niemiec.


Butelka apteczna z Barda pochodząca z końca XIX w. – opakowanie na Balsam Jerozolimski.
Dlaczego więc Wambierzyce?
Wambierzyce słynęły i dalej słyną z okazałej, robiącej niemałe wrażenie renesansowej bazyliki, będącej Sanktuarium Maryjnym. Świątynia stanowi prawdziwą perłę wśród zabytków Ziemi Kłodzkiej. Przy świątyni istnieje klasztor franciszkanów i rozległa Kalwaria, która ma przypominać Jerozolimę.


Pocztówka ukazująca wambierzycką bazylikę.
Tutaj od stuleci rzesze pielgrzymów wyprasza liczne łaski i dobrodziejstwa. W pierwszej połowie XIX w. świątynie odwiedzało 60 tyś. osób. W ostatnich latach XIX w. i na początku XX w. przebywających tu pielgrzymów stałe wzrastała i do końca II wojny światowej wynosiła ok 100 tys. osób. Najwięcej naliczono w latach 20-tych XX. i liczyło ok 150 tyś. osób. Pielgrzymki w Wambierzycach były staranie zaplanowane i urozmaicone przeróżny sposób przez przewodników. Miedzy różnymi punktami zwiedzania pielgrzymi mieli czas wolny w tym terminarzu. Mogli oni w tym czasie kupić pamiątkowe przedmioty związane z tym cudownym miejscem. Jednej z drogerii można było kupić słynne wambierzyckie krople żołądkowe oraz słynny na całą kotlinę kłodzką Balsam Jerozolimski.

Ulotka reklamująca drogerię w Wambierzycach, gdzie można było nabyć "Jerozolimski balsam" .
Ów preparat zawierał ok. 30% alkoholu. Pijący go pielgrzymi rzeczywiście mogli odnieść wrażenie ustępowania trosk. Natomiast ktoś, kto smarował balsamem ranę, to dezynfekował ją alkoholem, a ponieważ pozostałe składniki to głównie zioła bakteriobójcze, to zapobiegał nimi infekcjom. Specyfik ten oprócz alkoholu zawierał różne składniki ziół, takie jak korzeń dziegla, mastyks, szafran, mirra kwiat dziurawca, aloes, balsam peruwiański. Przyrządzany z tych składników balsam nosił nazwę “In Nazareth Aechter Jerusalemer Balsam im Goldem Engel” co możemy przetłumaczyć “W Nazarecie Prawdziwy Jerozolimski Balsam Złotego Anioła”, który potocznie był nazywany Jerusalemer Balsam (Balsam Jerozolimski).

Johannes Treutler
Ów balsam od lat 60-tych XIX wieku wytwarzany był na Mariańskiej Górce (Spittelberg) niedaleko Kłodzka, a produkował go był Johannes Treutler.
Johannes Treutler urodził się w 1820 roku w wiosce Hannchen, należącej do hrabstwa Rokytnice w Czechach, niedaleko Gór Orlickich w Czechach. Swoje młodzieńcze czasy po śmierci swojego ojca młynarza, spędził w Częstochowie ,a później w Niemojowie koło Kłodzka. Później przeprowadził się do Wambierzyc gdzie żył bardzo biednie z tkactwa. Tam obudziła się w nim pobożność i chęć zostania duchownym. 11 września 1845 roku został przyjęty przez proboszcza Franza Brandta w Nowej Rudzie (wówczas Neurode) do do zakonu tercjarzy, to jest do zakonu mężczyzn którzy żyją poza klasztorami i nie składają oni ślubów zakonnych.

Pocztówka ukazująca wzgórze "Mariańskie Górce (Spittelberg)" niedaleko Kłodzka, gdzie zaczęto sprzedawać "Jerozolimski balsam".
Takim „duchownym namaszczeniem” 14 listopada 1846 roku został powołany do objęcia pustej pustelni na Górce Mariańskiej (Spittelberg) koło Kłodzka. Miał wówczas 26 lat. Do obowiązków Johannesa jako gospodarza i pustelnika kaplicy, oprócz dbałości o nią, należała również opieka nad pielgrzymami, którzy tam się pojawiali, jednak nie otrzymywał za to wynagrodzenia. Z inicjatywy proboszcza Augusta Marowsky’ego odnowiono wówczas gruntownie wnętrze kaplicy. Z datków od pielgrzymów pustelnik miał się utrzymać. Nie było to łatwe zadanie, dlatego w 1854 roku przenosi się do Krezuzbergu koło Złotego Stoku. Zrobił to z pewnością dlatego, że chciał otrzymywać lepsze przychody ze względu na większą ilość przybywających tam pielgrzymów. Przebywał tam sześć lat by ponownie w 1860 roku powrócić na Górkę Mariańską.
Punktem zwrotnym w życiu Johannesa było spotkanie z księdzem Augustinem Staude ze Słupca, który z pielgrzymki do Ziemi Świętej przywiózł recepturę niezwykłego leku na rany. Ksiądz, widząc, że pustelnikowi ciężko z pieniędzmi, zasugerował, żeby zajął się wytwarzaniem balsamu. Staude zdawał sobie sprawę, że Johannesowi brak było jakiekolwiek wiedzy i doświadczenia w wytwarzaniu specyfiku, dlatego polecił mu zwrócenie się z tym do aptekarza w Kłodzku. W tym celu nasz pustelnik nawiązał współpracę z Louisem Ambrosius - właścicielem apteki – „Hrsch-apotheke” (Pod Jeleniem). Aptekarz wzbogacił specyfk o kilka składników i dał naszemu pustelnikowi kilka wskazówek dotyczące wytwarzania lekarstwa. Był to dla pustelnika obfite źródło dochodowe. Od tej pory do pustelni na Marisńskiej Górze przybywali pielgrzymi nie tylko po to by odwiedzić kapliczkę i się pomodlić, ale również po to, aby nabyć tamtejszy specyfik.

Ulotka reklamująca Aptekę "Pod Jeleniem" w Kłodzku,
gdzie produkowano "Jerozolimski balsam".
Szybki zarobek pustelnika komuś zaczął przeszkadzać i pewnego dnia doniesiono na niego. Przypomnijmy, że nie miał uprawnień do sprzedaży lekarstwa, gdyż taki specyfik mógł tylko wytwarzać aptekarz. Pustelnik stanął przed sadem. Aptekarz Ambrosius, powołany na rzeczoznawcę, przyznał że sprzedawał Treutlerowi tylko potrzebne mu składniki, a nie jak twierdził wcześniej pustelnik gotowy balsam. Te zeznanie spowodowało, że tercjarz został skazany na grzywnę pieniężną. Johannes nie przejął się tym za bardzo i kontynuował dalszą sprzedaż balsamu, ale śmiertelnie obrażony na Ambrosiusa, udał się do konkurencji. Odtąd zaczął się zaopatrywać u konkurencyjnej dla Ambrosiusa aptece "Pod Murzynkiem", której właścicielem był Johannes Schnitty. Od tego czasu balsam stawał się coraz bardziej rozcieńczony i sprzedawany w dużych butelkach. Zmieniło się też również dawkowanie, gdyż zamiast kropelek, można pić go było kieliszkami do likieru.

Ulotka reklamująca Aptekę "Pod Murzynkiem" w Kłodzku,
gdzie produkowano "Jerozolimski balsam".

Ulotka reklamująca Aptekę "Pod Orłem" w Bardzie,
gdzie można było nabyć "Jerozolimski balsam".
W 1866 roku dochodzi do wojny prusko-austryjackiej. Ziemia Kłodzka stała się rejonem przedfrontowym i przechodzi przez nią tysiące ewakuowanych rannych żołnierzy pruskich. Wielu żołnierzy leczyło się tym specyfikiem, przemywając rany. Nic więc dziwnego, że pustelnik stał się dzięki nim sławny i niezwykle bogaty. Wykupił sobie trzy domy.
Z powodu sławy w pewnym momencie nasz pustelnik przystępuje do grona tkaczy, z którymi wiedzie tak wesołe życie z nieskromnymi kobietami. Władze zakonne dowiedziawszy się o tym fakcie i nie mając innego wyjścia, wykluczają go z grona członków Zakonu Franciszkańskiego 16 września 1868 roku. Treutler musiał opuścić pustelnię. Był to ogromny dla niego cios, którego ponoć nie odżałował do końca życia. Przeniósł się na przedmieście Kłodzka, gdzie wybudowanym przez siebie domu „Johannesburg”, gdzie produkował dalej swój balsam, której produkcja wciąż nie do końca była legalną. Dla zmyłki zawiesił na willi szyld „Piekarnia chleba, Johannes Treutler”.
Pustelnik zmarł z powodu niewydolności serca 11 lutego 1892 r. w wieku 72 lat . Przed śmiercią jednak sporządza testament, w którym swe receptury zapisuje Przytułkowi dla Chorych Scheibe. Jeszcze tego samego roku prawa do receptur odkupił Johannes Schittny – właściciel kłodzkiej apteki "Mohrenapotheke”. Rodzina Schittny, do której apteka ta należała do 1945 roku, rozlewała preparat do tysiąc litrowych beczek dębowych. Całą produkcję zautomatyzowano a Dr Richard Schittny kupił w 1943 roku fabryczkę na skraju Kłodzka, gdzie chciał rozwinąć produkcję, ale plany pokrzyżował rok 1945. Rodzina przeniosła produkcję do Niemiec gdzie produkuje balsam do dziś.
„Bo każdy dzień jest częścią historii.”
Krzysztof Kręgielewski
P.S. Artykuł został przedrukowany z mojej strony
na Facebooku - "Eckersdorf - Ciekawostki historyczne Bożkowa i okolic."
UWAGA
Macie w domu stare zdjęcia, na których w tle widać kawałek Bożkowa lub jego okolic? Może fragment domu, którego już nie ma? Zdjęcie ogródka przydomowego, gdzie rosło drzewo, które zostało wycięte dawno temu? A może dziadka w kapeluszu, babcię na ławce albo dzieci biegające przy pomniku? Dla Was to może zwykła, niepotrzebna już fotografia, a dla mnie to już bezcenny okruch historii.
Jeśli przechowujecie podobne zdjęcia albo inne przedmioty, gdzieś chowane na stryszkach czy szafach dajcie znać. Zbieram okruchy tej naszej przeszłości jak rozsypane puzzle, z których próbuję ułożyć obraz Bożkowa i jego okolic sprzed lat.
Świat bardzo szybko opróżnia się z opowieści jak i ludzi. Odchodzą one po cichu, bez śladu. Razem z nimi znika to, czego nie zdążyliśmy zapytać, zanotować, usłyszeć. Dlatego każde zdjęcie, każdy szczegół i każda rozmowa mają dziś ogromne znaczenie.
Jeśli w Waszych szufladach leżą fragmenty starego Bożkowa lub jego okolic dajcie znać. Przyjadę żeby zachować to co jeszcze nie zniknęło. A przy okazji możecie w ten sposób mnie poznać, pogadać, podzielić się historią, posłuchać i powspominać.