Jerzy Brzozowski - uczestnik Powstania Warszawskiego w 1944 roku oraz pracownik przymusowy niemieckiego obozu w kopalni w Nowej Rudzie (Neurode) w czasie II wojny światowej.

 

    Niniejszy materiał poświęcony panu Jerzemu został przygotowany przy wielkim udziale pani Justyny Wąsowskiej - córki p. Jerzego. Artykuł ten, dzięki pani Justynie, niesie niebagatelny wątek emocjonalny, poruszający do głębi serca.

   

   Powstanie Warszawskie wybuchło 1 sierpnia 1944 roku o godzinie 17:00 tak zwanej godzinie „W”. Powstanie miało na celu wyzwolenie Warszawy z rąk wojsk niemieckich przed wkroczeniem do Warszawy wojsk Armii Czerwonej. Przybrało Ono charakter masowy poprzez włączanie się do działań wojennych przeciwko Niemcom ludności cywilnej zwłaszcza młodzieży.

    Jednym z takich cywilów był Jerzy Brzozowski. Mieszkał on ze swoimi rodzicami w Warszawie przy ulicy Królewskiej, w okolicy byłego Pałacu Saskieg. Ojciec Jerzego, Stanisław Brzozowski był znanym fotografem artystą, który od 1903 roku prowadził własne zakłady fotograficzne w Warszawie. Matka Jerzego, Amelia brała czynny udział w procesie tworzenia dzieł fotograficznych tworzonych przez męża, dokonując ratuszu fotografii, nawet nie do pomyślenia w tamtych czasach technice kolorowanej. Atmosfera domu rodzinnego ukierunkowała zainteresowania fotograficzne Jerzego w stronę fotografii jak również techniki filmowej.

    Powstanie Warszawskie zastało dwudziestotrzyletniego Jerzego Brzozowskiego gdy studiował na Politechnice Warszawskiej            i nie należał On wcześniej do żadnych formacji bojowych, niemniej jednak od samego początku walk powstańczych,                            to jest od 1 sierpnia 1944 roku został włączony w jedną z formacji Armii Krajowej (AK).

Zdjęcie przedstawia pana Jerzego Brzozowskiego i pana Giovanni Arpaia. Zdjęcie zostało zrobione tuż przed ucieczką pana Jerzego z obozu.

Zdjęcie pochodzi z książki „MIO PADRE" autorstwa Pino Arpaia ( str. 79) oraz ze zbiorów rodzinnych pani Justyny Wąsowskiej (córki Jerzego Brzozowskiego).

Walczył w Powstaniu Warszawskim w rejonie Teatru Wielkiego i Starego Miasta. Pod koniec sierpnia 1944 roku oddział powstańczy AK w szeregach, którego pan Jerzy walczył, został pokonany przez Niemców. Dostał się do niewoli. Niemcy wziętych do niewoli powstańców postanowili rozstrzelać przy Plcu Teatralnym. Naszego bohatera i kilku jeszcze innych powstańców uratował od śmierci przypadek. Oddział niemiecki został bowiem odwołany do jakiś innych zadań. W zamieszaniu jeden z prowadzących uprzednio             na rozstrzelanie powstańców Niemiec, zabrał pana Jerzego wraz z dwoma innymi powstańcami na wojskowy niemiecki łazik, aby stanowili tzw. „żywą tarczę” podczas ostrzału. W czasie jazdy tym łazikiem tylko pan Jerzy przeżył. Kiedy łazik wyjechał ze strefy ostrzałów Niemiec zaczął z nim rozmowę po niemiecku. Pan Jerzy znał język niemiecki bardzo dobre. Następnie z nieznanych           wtedy panu Jerzemu powodów, Niemiec uwolnił go, przekazując mu swój zegarek oraz hasło pozwalające do określonej godziny opuścić teren Placu Teatralnego, unikając dalszych zatrzymań przez Niemców. Niemiec ten nakazał następnie panu Jerzemu           przejść z rejonu Placu Teatralnego na Wolę (dzielnica Warszawy) do obozu przejściowego prowadzonego dla zatrzymywanych  przez Niemców w Powstaniu Warszawskim młodych, zdolnych do pracy mężczyzn.

 

Ruiny Pałacu Sandomierskiego, który mieścił się przy placu marsz. Józefa Piłsudskiego. Wysadzony przez Niemców razem z pałacem Saskim.

Blisko tego pałacu znajdował się dom pana Jerzego Brzozowskiego. Zdjęcie ze strony publicznej

       Wspomniany obóz zlokalizowany był na rogu ulicy Wolskiej z ulicą Sokołowską przy kościele św. Wojciecha. Dotarcie z rejonu Placu Teatralnego na Wolę do obozu przejściowego z uwagi na toczące się nadal walki zabrało panu Jerzemu kilka dni.                  Stamtąd został przetransportowany przez Niemców do Wrocławia. 

       Na początku września 1944 roku pan Jerzy został wysłany wraz z innymi powstańcami do niemieckiego obozu pracy przymusowej, który mieścił się przy kopalni „ Ruben" przedsiębiorstwa „Neurode Kohlen Und Thonwerke” w Drogosławiu. Początkowo pracował w kopalni przy warsztacie Fritza Grohmanna. Warsztat ten zajmował się naprawą maszyn służących                do wciągania wagonów wypełnionych węglem do windy serwisowej.

Zdjęcie przedstawia dom przy ul. Piłsudskiego 6, w którym w czasie wojny mieszkał pan Jerzy Brzozowski z p. Giovanni Arpaia.

Zdjęcie pochodzi z książki „MIO PADRE" autorstwa Pino Arpaia ( syna więźnia).

      W dniu 18 września 1944 roku pan Jerzy został cywilnym pracownikiem w biurze technicznym kopalni. Pracował w archiwum rysunków przy powielaniu rysunków technicznych i przy wykonywaniu kopii heliograficznych. Otrzymywał miesięcznie określoną skromną kwotę pieniędzy za swoją pracę. Wraz z panem Jerzym pracował w biurze Włoch Giovanni Arpaia, który został                        do niemieckiego obozu pracy przymusowej w Nowej Rudzie przeniesiony 28 października 1943 roku. Obydwaj - pan Jerzy                    i Pan Giovanni otrzymali 24 października 1944 roku przydział na mieszkanie w domu nr 10 przy ulicy Hospitalstrasse                      (dziś ulica Piłsudzkiego) w Nowej Rudzie. Ze względu na znajomość języka niemieckiego i francuskiego oraz otwartość do ludzi,    pan Jerzy miał dobre kontakty z pracownikami biura m. in. z panem Giovanni Arpaia (Włochem). Pan Jerzy rozmawiał w sprawach służbowych z Niemcem, który przynosił do biura materiały niezbędne do wykonywania pracy przy powielaniu rysunków technicznych. Niemiec ten rozmawiał z panem Jerzym o sytuacji na froncie oraz o obecności jego dwóch synów w obozie sowieckim. Niemiec bardzo obawiał się o los swoich synów a pan Jerzy starał się podtrzymywać go na duchu, mówiąc iż jego synowie na pewno wrócą do domu. Sam myślał wtedy o sobie tzn. jaki go czeka los.

 

   W grudniu 1944 roku doszło do pierwszej ucieczki Pana Jerzego z obozu w Nowej Rudzie. Po kilku dniach pan Jerzy wrócił jednak do obozu. Pod koniec grudnia 1944 roku doszło do drugiej ucieczki pana Jerzego z obozu, gdy nasz bohater domyślał się, że jego narzeczona i rodzice żyją. Ucieczka zakończyła się sukcesem. Po ucieczce pana Jerzego Niemcy przesłuchiwali pana Giovanni Arpaia serdecznego kolegę pana Jerzego z obozu, który niczego nie powiedział Niemcom na temat ucieczki pana Jerzego, zaprzeczając,         iż cokolwiek na ten temat wiedział. Nie wydał w ten sposób swojego przyjaciela Jerzego, sam ryzykując własne życie. To zdarzenie       i wiele innych wcześniejszych stało się podwaliną wspaniałej wieloletniej przyjaźni między panem Jerzym (Polakiem) i panem Giovannim (Włochem) – przyjaźni która trwała niezłomnie przez cały powojenny okres od momentu zakończenia II wojny światowej.

 

    Pan Jerzy po drugiej ucieczce z niemieckiego obozu pracy przymusowej w Nowej Rudzie w styczniu 1945 roku dotarł szczęśliwie do Zakopanego do swojej narzeczonej i do jej rodziców, których dom został zbombardowany w Warszawie.

W jakiś czas później pan Jerzy pokonał na piechotę drogę powrotną z Zakopanego do Krakowa a następnie dostał się do miasta Łodzi, gdzie odnalazł swoją rodzinę: matkę i ojca. Rodzice pana Jerzego uciekli do Łodzi z Warszawy po Powstaniu Warszawskim.     W Łodzi ojciec wraz z żoną i synem otworzył mały zakład fotograficzny na ulicy Piotrkowskiej.

 

 

„Bo każdy dzień jest częścią historii.”

Krzysztof Kręgielewski 

 

P.S.

Artykuł został przedrukowany z mojej strony

na Facebooku - "Eckersdorf - Ciekawostki historyczne Bożkowa i okolic."

Uwaga

Macie w domu stare zdjęcia, na których w tle widać kawałek Bożkowa lub jego okolic? Może fragment domu, którego już nie ma?  Zdjęcie ogródka przydomowego, gdzie rosło drzewo, które zostało  wycięte dawno temu? A może dziadka w kapeluszu, babcię na ławce albo dzieci biegające przy pomniku? Dla Was to może zwykła, niepotrzebna już fotografia, a dla mnie to już  bezcenny okruch historii.  

Jeśli przechowujecie podobne zdjęcia albo inne przedmioty, gdzieś chowane na  stryszkach czy szafach  dajcie znać. Zbieram okruchy tej naszej przeszłości jak rozsypane puzzle, z których próbuję ułożyć obraz Bożkowa i jego okolic sprzed lat.

Świat bardzo szybko opróżnia się z opowieści jak i ludzi. Odchodzą one po cichu, bez śladu. Razem z nimi znika to, czego nie zdążyliśmy zapytać, zanotować, usłyszeć. Dlatego każde zdjęcie, każdy szczegół i każda rozmowa mają dziś ogromne znaczenie.

 

Jeśli w Waszych szufladach leżą fragmenty starego Bożkowa lub jego okolic dajcie znać. Przyjadę żeby zachować to co jeszcze nie zniknęło. A przy okazji możecie w ten sposób mnie poznać, pogadać, podzielić się historią, posłuchać i powspominać.