Arthur Evans – angielski jeniec wojenny

 

  Do napisania dzisiejszego artykułu wykorzystałem fragmenty książek: „Sojourn in Silesia 1940 – 1945” i „ Letters from Stalag VIII b” autorstwa Arthura Evans. Skorzystałem również z akt archiwum Centralnego Muzeum Jeńców Wojennych w Łambinowicach          oraz z archiwum Muzeum Górnictwa w Nowej Rudzie.

    Był koniec kwietnia lub początek maja 1941 roku, właśnie odbywa się sesja fotograficzna w plenerze. Fotograf ściągnięty z Nowej Rudy przez Feldwebla wydawał głośne komendy do grupy mężczyzn. Fotografował najpierw całą grupę, a następnie indywidualnie każdego z osobna. Mówił każdemu po kolei jak ma stać, komuś tam kazał się uśmiechnąć. Później mężczyźni robili sobie zdjęcia    w małych grupach. Był wtedy piękne słoneczne popołudnie, mężczyźni śmiali się, opowiadali sobie dowcipy. Aż trudno uwierzyć,  że ci mężczyźni to brytyjscy jeńcy wojenni. Sesja fotograficzna była pomysłem samych jeńców, którzy chcieli wysłać zdjęcia            do swoich rodzin. Oczywiście Niemcy też mieli w tym swój interes, mieli nadzieje, że zdjęcia ukażą jak jeńcy dobrze są traktowani. Zdjęcia na ogół dobrze zostały przyjęta w Wielkiej Brytanii. Jednak u niektórych rodzin zaczęły się snuć podejrzenia. Tak właśnie było w przypadku Arthura Evans. Na zdjęciu grupowym jak i na indywidualnym, jego stopa była ukryta przez gęstwinę traw,           co szybko zwiększyło ich podejrzenia. Rodzina była tak zaniepokojona, że wprost zapytali czy wszystko jest dobrze. Oczywiście musiał napisać, że wszystko było dobrze, gdyż każdy list był sprawdzany przez strażników.

Grupa angielskich jeńców wojennych podczas sesji zdjęciowej w obozie pracy E71 w Drogoslawiu.

Zdjęcie ze strony publicznej. 

       Pan Evans urodził się 21 marca 1916 roku roku w Wirral w hrabstwie Cheshire, zmarł w piątek 18 marca 2010 roku.              Zmarł zaledwie trzy dni przed swoimi 95 urodzinami. 1936 roku zaciągnął się do Gwardii Irlandzkiej. Podczas II wojny światowej uczestnicząc w walkach we Francji, w maju 1940 roku został złapany w pod Boulogne. Najpierw trafia do obozu przejściowego (Stalag VIII B) w Łambinowicach (Lamgsdarf) , a stamtąd wraz z grupą ok. 60-ciu brytyjskich jeńców wojennych przybył                          do Arbeitskommando E71, który został utworzony 30 sierpnia 1940 roku w Drogosławiu. On jak i inni więźniowie miał pracować        w kopalni węgla, która należała do gwarectwa „Neuroder Kohlen – und Thonwerke”. Kwaterą więźniów stał się dawny dom kultury w Drogosławiu, który to ze względu na nowe zadania został zaadaptowany na cele obozowe. Przerobiono go w taki sposób,              że w tym murowanym budynku powstała część sypialniana, oraz pokój dzienny. Więźniowie spali dwupoziomowych pryczach, która każda miała swój numer i każde było wyposażone w siennik i po dwa koce Prycza Evansa miała numer 44 i taki mu numer przypisano do jego identyfikacji. Teren obozu był ogrodzony drewniany płotem o wysokości prawie 2 metrów (6 stóp), zwieńczonym drutem kolczastym. Na terenie placu obozowego znajdowała się otwarta przestrzeń, gdzie można było spacerować, a w rogu placu znajdowały się ławki i stół, przy którym można było usiąść. Obozem zarządzał podoficer Wehrmachtu, a strzegło    6 strażników. W tym czasie, w Drogosławiu oprócz Anglików znajdowali się również francuscy jeńcy wojenni (nie ustaliłem jeszcze lokalizacji tego obozu, być może ktoś z Państwa mi w tym pomoże).

Arthur Evans podczas sesji zdjęciowej w Drogosławiu.  

Grupa brytyjskich jeńców wojennych, która trafiła do Drogosława, była bardzo zróżnicowana pod względem wieku i stopnia wojskowego. Składała się z szeregowych i terytorialsów ze wszystkich rodzajów służb i ze wszystkich części Wielkiej Brytanii. Żołnierze byli w przedziale wiekowym od 19 do 30 lat. Reprezentowali oni wiele różnych pułków.

 

Dokumentacja związana z utworzeniem obozu pracy w Drogoslawiu.

 

           Więźniowie byli podzieleni na dwie zmiany – raną i popołudniową, które wymieniały się porami co tydzień. Pobudka dla wczesnej zmiany odbywała się o 4:30, a później zmiana południowa przyjmowała posiłek w południe by o 13 przygotować się przy szybie         do zjazdu w głąb kopalni. Nie pracowali w grupie, ale byli indywidualnie rozdzieleni do poszczególnych górników. Każdy przed wejściem ubierał swoje ubranie robocze, które składało się z koszuli, kurtki, spodni oraz skórzanego hełmu. Strój codziennie          był zawieszony na haku, który był podwieszony pod sufit za pomocą łańcucha i koła pasowego. Przed wejściem każdy od swojego przełożonego dostawał lampę ze swoim numerem, tym samym co numer pryczy.

Budynek obozu, w którym przebywali brytyjscy jeńcy wojenni.

 

            Dzięki publikacji „Sojourn in Silesia 1940 – 1945” wydanej w 1995 przez naszego bohatera - Arthura Evans, możemy nieco więcej dowiedzieć się o życiu obozowym i obyczajach jakie panowały w obozie dla brytyjskich jeńców wojennych w Drogosławiu.

Brytyjscy jeńcy wojenni. Zdjęcie zostało zrobione na terenie obozu przy kopalni węgla kamiennego w Drogoslawiu.

 

            Arthur Evans był przydzielony do trzyosobowej grupy górników. Z tej grupy jeden obsługiwał wiertarkę pneumatyczną, drugi kilof, a trzeci przerzucał węgiel do wózków. Gdy były pełne, trzeci górnik dawał naszemu jeńcowi sygnał by przepchnąć wózki. Miał odjeżdżać z pełnymi wózkami i wracać z pustymi. W połowie zmiany była przewidziana piętnastominutowa przerwa                      na „przekąskę”. Pan Evans wykorzystał ten czas na naukę języka niemieckiego. Górnicy nie byli wrogo nastawieni do jeńców.           Pytali się go gdzie się urodził, gdzie wcześniej pracował i dlaczego rząd brytyjski odrzucił oferty pokojowe Hitlera. Po opanowaniu języka niemieckiego w stopniu komunikatywnym stał się pośrednikiem pomiędzy jeńcami a górnikami, nazwali go “Vetrauensmann” (człowiek zaufania). Dzięki czemu mógł wychodzić poza obóz w eskorcie strażnika i robić zakupy w Nowej Rudzie. Kupował wtedy pasty do zębów, żyletki, zeszyty, ołówki i inne przydatne przedmioty, które by umiliły pobyt w obozie.

Karta informacyjna więźnia Arthura Evanii w obozie w Łambinowicach.

 

   Warunki w obozie pracy E71 dalekie były od idealnych, ale nie można było też nazwać ich bardzo złymi. Po pracy w kopalni mieli czas wolny, podczas którego mogli grać karty. Jednak jedzenie należało do tych elementów co zdecydowanie należało poprawić. Już późną jesienią wśród jeńców angielskich zaczęły się pojawiać pewne dolegliwości. Musieli często chodzić do ustępu,          ponadto twarze były spuchnięte, a wszystko to było spowodowane racjami dziennymi, w której brakowało owoców i mięsa.           Ich dzienne spożycie wynosiło sześć uncji chleba z tłustym smarowidłem, pół litra jakieś wodnistej zupy i trzy ziemniaki. Sytuacja dopiero się polepszyła kiedy zaczęły przychodzić paczki żywnościowe z listami z Wielkiej Brytanii. Listy oczywiście były poddawane cenzurze. Nie można było pisać o sytuacji w obozie. Nie mogli użyć więcej niż 30 wyrazów. Paczki i listy przychodziły co trzy tygodnie.        Paczki nie przychodziły regularnie do wszystkich więźniów, tworzono konsorcja kilku osobowe. Arthur Evans                  z Bobem Gibbs z Jimem Herbert stworzyli swoje własne konsorcjum, dzięki któremu jednego dnia dodatkowo jedli puszkę gulaszu, a drugiego peklowaną wołowinę. Pierwsze paczki dostali w listopadzie kiedy to spadł pierwszy śnieg i nastąpił wyraźny spadek temperatur. Feldwebel (sierżant) z Arthurem Evans odebrali je ciężarówką ze stacji kolejowej z Nowej Rudy. Kilka dni później cała okolica była pokryta śniegiem i tak pozostało do końca kwietnia. Ośnieżone jodły i wzgórza wyglądały bardzo malowniczo. Każde drzewo było pokryte błyszczącym szronem na każdej gałęzi i gałązce. Gdy mijali domy w drodze do szybu, widzieli mieszkańców przygotowujących się do świąt Bożego Narodzenia. Dnia 24 grudnia, po później zmianie, więźniowie mogli po raz pierwszy uczestniczyć we mszy świętej. Tam pierwszy raz usłyszeli po niemiecku kolędę „ Still Nacht, Heilige Nacht”.         Żadna melodia nie oddawała bardziej ducha świąt. Wigilia była jedynym dniem wolnym od pracy. Wszyscy odtworzyli swoje wcześniej zgromadzone zapasy, które zostały wysłane przez Czerwony Krzyż z Anglii. Pijąc herbatę z mlekiem i cukrem, wspominali święta przed wybuchem wojny. Co niektórzy pili kawę, co było nieosiągalne w Niemczech. Bekon, jajka w proszku, kiełbasa, herbatniki, dżem, czekolada i masło. Wieczorem po kolacji wszyscy Anglicy zebrali się wokół choinki, aby zaśpiewać kolędy i co oczywiście było nieuniknione, opowiadać jak wyglądały święta w ubiegłych latach u każdego jeńca w domu. W Sylwestra, nie musząc pracować następnego dnia, większość jeńców pracowała do 23:30. Po zakończonej zmianie przyszedł czas na życzenia. Zapewniali sobie nawzajem, że za rok wszyscy będą już w domu. Cieszyli się, że nadszedł rok 1941. Marzyli wówczas, że los odwróci się na ich korzyść. Składali życzenia również niemieckim górnikom. Jeden z Niemców, chcąc wykazać współczucie angielskim więźniom przebywających w noworudzkiej kopalni, powiedział, że mieli szczęście. W czerwcu 1940 roku, duży statek wojskowy, przewożący wojska brytyjskie wycofujące się z Francji, został storpedowany, w wyniku czego zginęło ponad 2000 osób. Inny z Niemców powiedział, że nie muszą się martwić, gdyż niedługo wrócą do Anglii, jak Brytyjczycy usuną Churchilla z urzędu i jak rząd brytyjski porozumie się z Hitlerem.

Arthur Evans był jednym z sześciu jeńców, który brał udział orszaku pogrzebowym jeńca Page. Ów jeniec zmarł podczas wybuchu gazu w noworudzkiej kopalni 10 mają 1941 r.

 

                   Pewnego lutego lub marcowego dnia w 1941 roku, angielscy jeńcy wojenni zostali oddelegowani do rozładunku podpór z wagonów kolejowych na bocznicy kopalni. Podpory był przymarznięte do siebie i trzeba było użyć łomu, aby je rozdzielić.              Już po 30 minutach pracy w tak mroźnym popołudniu palce u rąk i stup drętwiały i odmawiały posłuszeństwa. Po ciężkiej pracy nastąpiła przerwa i wszyscy zostali skierowani do chaty robotników by tam zjeść jakiś posiłek. To był błąd. Ciepło jakie panowało   w budynku rozmroziło zamarznięte palce. Wówczas Arthur Evans poczuł niesamowity ból w stopie, na którą wcześniej spadła belka drewniana. Nie wiedział wówczas czy ma siedzieć, klękać czy stać na palcach. Prawie płakał w agonii. Po kilku dniach ból znikł,  ale kulał na jedną nogę i to złapał fotograf podczas słonecznego dnia pod koniec kwietnia lub początku maja 1941 roku.

     Arthur Evans pracował w kopalni w Drogosławiu do marca 1942 roku. Opuścił ją z powodu czerwonki i odnowionego wrzodu żołądka. Trafił do szpitala wojskowego w Bielawie.

Karta Czerwonego Krzyża Arthura Evans

 

                W kopalni, podczas II wojny światowej, pracowali nie tylko Anglicy ale również jeńcy wojenni z Polski, Francji, Rosji, Ukrainy i z Włoch oraz polscy pracownicy przymusowi.

„Bo każdy dzień jest częścią Historii!”

 Krzysztof Kręgielewski

P.S.

Artykuł został przedrukowany z mojej strony

na Facebooku - "Eckersdorf - Ciekawostki historyczne Bożkowa i okolic."

Uwaga

    Macie w domu stare zdjęcia, których w tle widać fragmenty Bożkowej lub jego okolic? Może fragment domu, którego już nie ma? Zdjęcie ogródka przydomowego, gdzie rosło drzewo, które zostało wycięte dawno temu? A może dziadka w kapeluszu, babcię na ławce albo dzieci biegające przy pomniku? Dla Was to może zwykła, niepotrzebna już fotografia, a dla mnie to już bezcenny okruch historii.  

Jeśli przechowujesz zdjęcia albo inne przedmioty, gdzieś chowane na stryszkach czy szafach dajcie znać.  Zbieram okruchy tej naszej przeszłości jak rozsypane puzzle, z których próbuję ułożyć obraz Bożkowa i jego okolice starsze lat.

Świat bardzo szybko opróżnia się z opowieści jak i ludzi. Odejdź jednym po cichu, bez śladu. Razem z nimi znikając, czego nie otrzymaliśmy, zanotować, otrzymany. każde zdjęcie, każdy szczegół i każda rozmowa ma ogromne znaczenie.

 

Jeśli w Twoich szufladach znajdują się dodatkowe fragmenty starej Bożkowej lub jego okolic, dajcie znać. Przyjadę do tego,                   co jeszcze nie zniknęło. Przy okazji, w jaki sposób mnie poznać, porozmawiać, uwzględnić się, skorzystać i powspominać.