Nieszczęśliwy zjazd pociągu.
Stacja Gorzuchów jest usytuowana na 43 kilometrze linii kolejowej z Wałbrzycha Głównego do Kłodzka Głównego na wysokości 315 m npm. Podczas uruchomienia fragmentu trasy z Kłodzka do Nowej Rudy pierwsze pociąg zajechał na stację w czerwcu 1879 roku.
Stacja ta jest usytuowana najbliżej Bożkowa, dlatego cieszyła się dużym powodzeniem wśród turystów odwiedzających pałac Magnisów z wieżą muzealną i inne atrakcje turystyczne w tym romantyczną ruinę wieży na pobliskim Grodziszczu.
Na początku XX wieku na stacji było oprócz 2 torów głównych znajdowały się 5 torów odstawczych oraz bocznica do magazynu ekspedycji. Na stacji ładowano kamień (amfibolit) wydobywany ze zboczy pobliskiej Orli. Na placu ustawiano również piaskowiec z zakładu przerobu piaskowca Carla Schillinga. Hrabia von Magnis starał się doprowadzić linie kolejową ze stacji w Gorzuchowie do Bożkowem. Nieskutecznie, gdyż na wszystkie prośby zawsze odpisywano negatywnie. Ostatnia taka prośba była wysłana 1913 roku.
Po wojnie w latach 70-tych mieściła się restauracja, w której pracowała przesympatyczna pani, kasa biletowa gdzie bilety sprzedawał dyżurny ruchu. Pracował tam też zawiadowca oraz zwrotniczy. Przy stacji była nastawnia obsługiwana przez nastawniczego. Kiedyś na placach koło dworca zalegały zwały buraków w czasie kampanii cukrowniczej i czasami stały beczki spirytusu z pobliskiej gorzelni.

Stacja Gorzuchów Kłodzki w latach 80-tych.
W lipcu 1985 roku stacja ta stała się ostatnią w rozkładzie pewnego kursu składu kolejowego. Skład ten rozpoczynał swoją ostatni kurs w Kopalni Skalnych Surowców Drogowych w Bartnicy na torze ładunkowym, gdzie właśnie miał załadunek. Kopalnia ta położona jest na wysokości ok. 600 m. npm. Kiedy załadowano już 11 wagonów, a dalsze 3 wagony czekały na załadunek, wyniku splotu nieszczęśliwych wypadków, skład zaczął się staczać . Obsługa składu nie połączyła lokomotywy manewrowej z poszczególnymi wagonami przewodem hamulcowym, co przyczyniło się, że nie można było składu zatrzymać. Kierowca lokomotywy wystraszony i zdenerwowany, stracił głowę, luzował i ponownie hamował lokomotywę, dociskał hamulec ręczny, żegnał się z najbliższymi, wzywał wszystkich świętych i nieświętych na ratunek, a skład toczył się po pochyleniu w kierunku stacji Ludwikowice Kłodzkie. Nastawniczy stacji Bartnica w złudnej nadziei, że skład manewrowy zatrzyma się, ciągle podawał sygnał ręczny “Stój', ale szybkość tego składu gwałtownie wzrastała.

Na zdjęciu widać sortownię kruszywa / przesypownię przy stacji w Bartnicy.
Na odcinku Bartnica – Kłodzko ogłoszono alarm. Łatwo powiedzieć: alarm, ale za tym stanem kryje się konieczność podjęcia zdecydowanych środków, by zatrzymać zbiegający skład manewrowy oraz by nie dopuścić do powstania kolizji z pociągami. Kiedy skład zniknął w tunelu został powiadomiony dyżurny ruchu w Ludwikowicach Kłodzkich. Dyżurny oszołomiony wiadomością i groźną sytuacją, nim zdecydował się podjąć jakąś decyzję usłyszał huk zbiegającego składu, który za chwilę przejechał z prędkością około 100km/h przez stację.
Na następnym posterunku ruchu to znaczy Nowa Ruda Przedmieście ustawiono płozy próbując zwolnić prędkość składu i zażądano zatrzymać na stacji Nowa Ruda pociąg osobowy 8027 (relacji Kłodzko – Wałbrzych). Należy tu dodać, że na szlaku Nowa Ruda – Nowa Ruda Przedmieście odbywał się ruch jednotorowy, a więc niezatrzymanie tego pociągu osobowego na stacji Nowa Ruda groziło zderzeniem się ze zbiegającym składem, co mogło spowodować śmierć pasażerów pociągu osobowego. Wyłożone płozy hamulcowe zostały wybite przez skład, który z rumorem i hukiem przetoczył się przez Nową Rudę Przedmieście z prędkością nieco ponad 100km/h. Na stacji Nowa Ruda dyżurny ruchu uprzedził pasażerów wysiadających i wsiadających do pociągu osobowego o grożącym niebezpieczeństwie, a zwłaszcza dopilnowania, by odsunęli się oni jak najdalej od toru. Skład przejechał przez stację z prędkością 120-140km/h. Podczas przejazdu przez stację Nowa Ruda widocznie lokomotywa zakładowa nie mogła się toczyć już przy takiej prędkości, więc przed peronami nastąpiło jej wykolejenie. Wykolejona lokomotywa zakładowa rozpryskiwała na boki tłuczeń, wzniecając chmurę kurzu i pchana była przez rozpędzone wagony do podwójnego rozjazdu krzyżowego w głowicy rozjazdów od strony Kłodzka. Została wyrzucona z toru, wykonała kilka obrotów wokół swojej osi i przewrócona na bok zatrzymała się na międzytorzu . Tu też wykoleiły się trzy próżne wagony (biegnące za lokomotywą). Wykolejona lokomotywa i trzy próżne wagony znacznie wyhamowały pędzące wagony ładowne, ale też odrzucenie otwarło drogę do dalszego zbiegania w kierunku Kłodzka.
Na stacji Ścinawka Średnia płozy hamulcowe zostały wybite i wagony przejechały przez stację z prędkością około 80-100km/h. Na ostatniej stacji - Gorzuchów Kłodzki postanowiono skierować zbiegające wagony na tor oporowy. Decyzja ta oznaczyła z jednej strony zniszczenie jedenastu wagonów, a może i ofiary w ludziach, a z drugiej należało bezwzględnie zażegnać niebezpieczeństwo, jakie niosły by zbiegające wagony. Był to już najwyższy czas, ponieważ stacja węzłowa Kłodzko było coraz bliżej. Grupa wagonów w trakcie wykolejenia jechała z prędkością ok. 90 km/h i uderzyła w rampę czołową . Nastąpiło wykolejenie i spiętrzenie się wagonów, część “spadła” na drogę Bożków – Kłodzko powodując zatarasowanie. Zbiegły skład manewrowy wraz z lokomotywą zakładową został zniszczony lub poważnie uszkodzony. Należy dodać że obsłudze składu i osobom z zewnątrz nić się nie stało.
„Bo każdy dzień jest częścią historii !”
Krzysztof Kręgielewski
P.S.
Artykuł został przedrukowany z mojej strony
na Facebooku - "Eckersdorf - Ciekawostki historyczne Bożkowa i okolic."
Uwaga
Macie w domu stare zdjęcia, na których w tle widać kawałek Bożkowa lub jego okolic? Może fragment domu, którego już nie ma? Zdjęcie ogródka przydomowego, gdzie rosło drzewo, które zostało wycięte dawno temu? A może dziadka w kapeluszu, babcię na ławce albo dzieci biegające przy pomniku? Dla Was to może zwykła, niepotrzebna już fotografia, a dla mnie to już bezcenny okruch historii.
Jeśli przechowujecie podobne zdjęcia albo inne przedmioty, gdzieś chowane na stryszkach czy szafach dajcie znać. Zbieram okruchy tej naszej przeszłości jak rozsypane puzzle, z których próbuję ułożyć obraz Bożkowa i jego okolic sprzed lat.
Świat bardzo szybko opróżnia się z opowieści jak i ludzi. Odchodzą one po cichu, bez śladu. Razem z nimi znika to, czego nie zdążyliśmy zapytać, zanotować, usłyszeć. Dlatego każde zdjęcie, każdy szczegół i każda rozmowa mają dziś ogromne znaczenie.
Jeśli w Waszych szufladach leżą fragmenty starego Bożkowa lub jego okolic dajcie znać. Przyjadę żeby zachować to co jeszcze nie zniknęło. A przy okazji możecie w ten sposób mnie poznać, pogadać, podzielić się historią, posłuchać i powspominać.