10-ty maja 1941 r.
10-ty maja 1941 roku był czarnym dniem dla kopalni „Ruben”, dla sąsiednich wsi i miasta Nowa Ruda (niemiecka nazwa przed wojną to Neurode) oraz dla całego dolnośląskiego zagłębia górniczego. Przy zmianie szychty około godziny 22.00 w sobotę doszło do straszliwej katastrofy, w której 187 górników (a może nawet 188) nagle w okrutny sposób straciło życie. Zostali zmiażdżeni przez ogromne ilości skał i węgla kamiennego, które zostały wyrwane podczas eksplozji, a większość z nich udusiła się w agonii uwalniającego się gazu, dwutlenku węgla, który gromadził się w węglu jak woda w gąbce. Była to największa katastrofa dwutlenku węgla, jaka kiedykolwiek do tej pory wydarzyła się w Europie. Dla bliskich, kobiet, dzieci i matek był to straszny szok. Cały region wydawał się sparaliżowany. Kontrolowana przez państwo prasa niemal całkowicie ukryła to straszne wydarzenie. Nawet drukowany w Neurode "Hausfreund" w ogóle nie wspomniał o tej tragedii.

Widok na kopalnię "Ruben".
Początki przemysłowej eksploatacji „czarnego złota” w rejonie wsi Kohlendorf (dziś dzielnica miasta Nowa Ruda) związany jest z uruchomieniem kopalni „Ruben”. Działała on przynajmniej od 1742 roku. Początkowo wydobywano go odkrywkowo na wychodniach pokładu: Joseph i Anton . W 1886 roku ukończono tu drążenie pierwszego szybu wydobywczego „Maastricht”. Pod koniec XIX wieku , została kopalnia wykupiona przez rodzinę von Magnis z Bożkowa ( Eckersdorf – nazwa niemiecka przed wojną), która stawała się potentatem w przemyśle wydobywczym w tej części Hrabstwa Kłodzkiego i to w wyniku sięgania najnowszych w tej czasie technologii. Rodzina ta stawiała na łączenia się lokalnych kopalń. W ten sposób połączyła ona swoje kopalnie pod jednym zarządem Gräfl. Magnis”schen Begwerksveraltung, a w 1901 kiedy to kopalnie Magnusów połączyła się z kopalnią hrabiego von Pilati ze Słupca utworzono przedsiębiorstwo Neurode Kohlen- und Thonwerke ( w skrócie NeuKoThon). W 1921 roku część udziałów wykupił koncern Linke – Hofmann z Wrocławia, a w czasie II wojny światowej przedsiębiorstwo było zarządzane przez Reichswerke „Hermann Göring”
Ciągle zwiększające się zamówienia na węgiel dla działań wojennych, spowodowało że wydłużono czas pracy do 8 ¾ h, powodując że zmiany nachodziły na siebie o 1 ¾ godziny. Tak tez było 10 maja 1941 roku podczas planowanego strzelania o godzinie 22:45, kiedy to pod ziemią przebywało załoga zmiany południowej, która kończyła już swoją zmianę i wyjeżdżała już dwoma klatkami z poziomu III na powierzchnię szybem „Maxschacht” ” (64 górników) , oraz zmiana nocna, która zaczęła swoją pracę już 1 ½ h, która zjechała o 21:15 już do szybu. W kopani wtedy łącznie przebywało 257 górników, w tym na dole 193 i żaden z nich nie miał aparatu tlenowego przy sobie. W przeszłości prace strzałowe odbywały się, gdy szyb był pusty przy zmianie zmiany i tylko pojedynczy strażnicy przebywali w strefie wybuchu zabezpieczonym drzwiami strzałowymi. Teraz zmiany były zmieniane pod ziemią, w miarę możliwości na miejscu, aby wydobyć jak najwięcej węgla, który był ważny dla działań wojennych.

Meldunek dotyczący wyrzutu dwutlenku węgla i skał w kopalni "Ruben".
Wyrzut dwutlenku węgla nastąpił podczas strzelania w przekopie II na poziomie V pokładu „ Franz”, na głębokości 610 metrów, z niespotykaną do tej pory siłą. Uwolniony gaz gwałtownie otworzył zabezpieczające drzwi strzałowe na chodniku głównym pokładu Ferdynanda na 4. poziomie w odległości prawie 900 metrów od ogniska wybuchu . Trzeba tutaj zaznaczyć, że przekop „Franz” drążony był od maja 1940 roku osiągając długość około 100 metrów, a nowe żelazne drzwi strzałowe, które zostały prawidłowo zamknięte podczas strzelania, zostały osadzone w tym samym czasie.

Fragment mapy przedstawiający teren kopalni zagrożonym wydostaniem się tlenku węgla IV na powierzchnię.
Wyzwolony podczas wybuchu gaz błyskawicznym tempie wypełniły szyb „Bahnschacht” („Piast)” i szyb „Maxschacht”(„Lech”), jak również wydobył się na powierzchnię, skażając przyległy teren przy szybie, powalając niemal natychmiast górników znajdujących się na dole. Na wskutek tego wybuchu wyrobisko oraz chodniki po obu stronach szybu ślepego I wypełnione były na długość 60 metrów aż po sklepienie z betonu węglem, skalami, szynami, rurami, połamanymi lutniami oraz zgniecionymi wózkami.
Akcji ratownicza rozpoczęła się godzinę po wybuchu (22:45). Najpierw wziął udział zastęp ratowniczy kopalni „Ruben”, a następnie wkroczyły do akcji zastępy ratownicze z kopalni „Rudolph”(Bolesław), „Johanna-Baptista”(Słupiec), zastęp dyżurny głównej stacji ratowniczej w Wałbrzychu, 3 zastępy Dolnośląskiego Górnictwa S.A., dwie grupy WABAG-u oraz 3 ratowników ochotników z NIBAG-u.





Lista poległych górników 10 maja 1941 roku w kopalni "Ruben" .
Po częściowym przewietrzeniu wyrobisk, całą niedzielę i poniedziałek wydobywano ciała tragicznie zmarłych górników. Nikt nie był przygotowany na tak ogromną tragedię. Ciała ofiar składano początkowo w holu głównym dyrekcji kopalni, później w rożnych salach okolicznych wsi. Sale były słabo oświetlone lampami górniczymi. Odległości pomiędzy trumnami wynosiło 50 cm. Trudno było wyrazić słowami to co tam miało miejsce: płacz lub szloch żon, matek, dzieci i rodzeństwo ofiar, większość ofiar leżało z otwartymi oczyma z ranami na twarzy i na rękach, część kobiet mdlało, dzieci zaś wołały swych ojców po imieniu. Zginęło 187 członków załogi kopalni, przez co owdowiało 158 kobiet, a 212 dzieci, które miało mniej niż 14 lat straciło ojców. Akcja ratownicza zakończona została 2 dni po wydarzeniu, w poniedziałek 12 maja o 19:45. W późniejszej dokumentacji górniczej i na głównym pomniku ofiar tragedii mowa jest o 186 poległych.
Górnicy, którzy zginęli podczas wybuchu dwutlenku węgla 10 maja 1941 roku, pochodzili z okolic kopalni; 64 górników pochodziło z Nowej Rudy, 47 pochodziło z Drogosława, 24 – Włodowic oraz 13 górników pochodziło z Ludwikowic Kłodzkich. Byli oni w różnych wieku, najmłodszy miał szesnaście lat a najstarszy miał 58 lat.

W czwartek 15 maja dyrekcja kopalni, władze państwowe i miasta zorganizowali pogrzeb. W ten dzień flagi były do połowy opuszczone. Tysiące osób (niektóre źródła podają tutaj około 20 tyś) wyszło na drogę, aby pożegnać zmarłych górników. Niekończący się strumień ludzi płynął ścieżkami prowadzącymi do boiska sportowego Górniczych Warsztatów Szkoleniowych Neuroder Kohlen- und Thonwerke. Szli na ranną mszę żałobną za ofiary wypadku. Teren boiska przyozdobiono flagami. W milczeniu tysiące osób wypełniło szeroki plac, którego środkowa część została przygotowana z miejscami dla krewnych ofiar tuż za trumnami poległych ofiar. W trakcie mszy przemawiali :Karl Hanke – naczelnik okręgu dolnośląskiego NSDAP, Robert Ley – szef Niemieckiego Frontu Pracy. Przemawiał również proboszcz parafii w Nowej Rudzie – Georg Wache, który został później wielokrotnie przesłuchiwany, gdyż dopatrzono się w kazaniu żałobnym treści ośmieszających nacjonalizm.

Po nabożeństwie żałobnym ofiary zostały przewiezione do swoich rodzinnych miejscowości. Jeden kondukt powoli i dostojnie ruszyły w stronę cmentarza w Nowej Rudzie. Tutaj również na całej trasie ustawili się tysiące ludzi , którzy chcieli pożegnać tragicznie zmarłych. Na noworudzkim cmentarzu wykopano mogiłę – kwaterę gdzie pochowano górników pochodzących z Nowej Rudy. Pochowano tu 96 górników. Podczas pochówku mogli uczestniczyć tylko najbliższa rodzina, pozostałe osoby nie mogły już wejść na cmentarz. Do końca wojny postawiono 37 imiennych nagrobków oraz 38 nagrobków, na których nie wykonano napisów.
Pozostałe kolumny z trumnami ofiar wyruszyły do Drogosława, Krajanowa, Włodowic i do Ludwikowic Kłodzkich. W Drogosławiu zostało pochowanych 41 górników . Pochowano ich z ceremoniałem chrześcijańskim. Jak i W Nowej Rudzie tak i tutaj tłumy mieszkańców żegnały ciała swoich krewnych. Najwięcej zebrało się przy pomniku ofiar I wojny światowej w centrum wsi i na cmentarzu. Wśród grobów górników, znajduje się jeden bez swastyk, jest jeden zostaje pochowany również angielski jeniec wojenny, 187-a ofiara katastrofy, której identyfikacji pomógł mi Kacper Manikowski (ale to w innym artykule).


Zbiorowa mogiła ofiar wyrzutu z 10 maja 1941 na cmentarzu w Nowej Rudzie.
(Zdjęcie pochodzi ze strony hausschlesien.de).
W "liście żałobnym" wysłanym przez dyrekcję Zakładów Węglarsko-Gliniarskich Neurode ( Neurode Kohlen- und Thonwerke) do poborowych pracowników opisano przebieg okrutnych wydarzeń. Napisano w nim: „W sobotę 10 maja 1941 r. podczas planowanego o godz. 22.45 wystrzału, prawdopodobnie w północnym przekopie 5 poziomu, w szybie Ruben doszło do niespotykanej dotąd gwałtownej erupcji dwutlenku węgla. Nawet koledzy z pracy, którzy przeżyli już setki erupcji przed drzwiami wypalania, nie pamiętają, by kiedykolwiek doświadczyli czegoś podobnego. Uwolnione ilości gazu wymusiły otwarcie dwóch drzwi odcinających na IV poziomie w południowym chodniku pokładu Ferdynand w odległości prawie 900 m od źródła wybuchu, niszcząc grube dębowe ościeżnice drzwi oraz deformując same drzwi i ich żelaza oporowe, otwierając w ten sposób drogę dla dwutlenku węgla do całego obszaru kopalni, w tym do sekcji iłowych. Ilości gazu, który wybuchł, były tak duże, że w bardzo krótkim czasie kwas węglowy wydostał się nawet z szybu kolejowego i szybu Max nad ziemią i na krótki czas skaził okoliczne tereny. Ten fakt, jak również to, że w chwili wypadku cała nocna zmiana była już pod ziemią, a południowa dopiero zaczęła opuszczać kopalnię, tłumaczą ogromne rozmiary katastrofy. Rozmiar katastrofy. Z wyjątkiem dwóch pierwszych koszy, które właśnie zakończyły zjazd na linie z 3. poziomu, wszyscy pozostali pracownicy padli ofiarą wybuchu. ... W Neurode i okolicach nie ma prawie rodziny górniczej, która nie ucierpiała w tym strasznym wypadku. Rozmiary tej katastrofy są tak ogromne, że wszelkie ludzkie pocieszenie musi zawieść. "
Pragnę w tym miejscu serdecznie podziękować Pani Barbarze Korbas – właścicielce Muzeum “Turystyczna Kopalnia Węgla w Nowej Rudzie “za udostępnienie unikalnych materiałów.
„Bo każdy dzień jest częścią Historii!”
Krzysztof Kręgielewski
P.S.
Artykuł został przedrukowany z mojej strony
na Facebooku - "Eckersdorf - Ciekawostki historyczne Bożkowa i okolic."
Uwaga
Macie w domu stare zdjęcia, których w tle widać fragmenty Bożkowej lub jego okolic? Może fragment domu, którego już nie ma? Zdjęcie ogródka przydomowego, gdzie rosło drzewo, które zostało wycięte dawno temu? A może dziadka w kapeluszu, babcię na ławce albo dzieci biegające przy pomniku? Dla Was to może zwykła, niepotrzebna już fotografia, a dla mnie to już bezcenny okruch historii.
Jeśli przechowujesz zdjęcia albo inne przedmioty, gdzieś chowane na stryszkach czy szafach dajcie znać. Zbieram okruchy tej naszej przeszłości jak rozsypane puzzle, z których próbuję ułożyć obraz Bożkowa i jego okolice starsze lat.
Świat bardzo szybko opróżnia się z opowieści jak i ludzi. Odejdź jednym po cichu, bez śladu. Razem z nimi znikając, czego nie otrzymaliśmy, zanotować, otrzymany. każde zdjęcie, każdy szczegół i każda rozmowa ma ogromne znaczenie.
Jeśli w Twoich szufladach znajdują się dodatkowe fragmenty starej Bożkowej lub jego okolic, dajcie znać. Przyjadę do tego, co jeszcze nie zniknęło. Przy okazji, w jaki sposób mnie poznać, porozmawiać, uwzględnić się, skorzystać i powspominać.