Potyczka pod Granicznikiem
Jest takie miejsce pod Świerkami, niewielkiej wsi w gminie Nowa Ruda, gdzie doszło do potyczki w czasie wojen napoleońskich pomiędzy wojskami pruskimi, a wojskami bawarskimi. Potyczka ta miała miejsce na zachód od Słonecznej Kopy. Mieści się teraz w tym miejscu kamieniołom, kiedyś wieś Granicznik (niemiecka nazwa Markgrund), po której dziś zostało tylko niewiele domów. Stoczona potyczka odbiła się szerokim echem w ówczesnym świecie. Można było o niej przeczytać w gazetach bawarskich oraz biuletynach wojskowych jako o świetnym zwycięstwie wojsk francuskich. Posypały się odznaczenia, nagrody jak i awanse. Wiadomość o wygranej potyczce dotarła nawet Napoleona w prywatnym liście jego brata Hieronima - dowódcy wojsk na Śląsku. Zdobyte działa były wielką atrakcją w paradzie we Wrocławiu, a następnie wyruszyły na wyprawę moskiewską.
Potyczka, o której mowa, toczyła się w zimą 1807 roku, kiedy to Świerki i ich okolice nie przypominały tych dzisiejszych - zdecydowanie wówczas mniej było lasów, a więcej łąk i pól uprawnych. Zimowe warunki – śnieg po kolona oraz mróz – utrudniały planowanie działań wojennym oraz doskwierały samym żołnierzom. Świerki i jej okolice były wówczas władaniu Królestwa Pruskiego, które to zostały zaatakowane przez Francję i jej sojuszników. Na Śląsk wkroczyły wówczas wojska bawarskie i wirtemberskie - wypełniając rozkazy Napoleona Bonapartego. 7 lutego 1807 roku wojska francuskie zmusiły do kapitulacji pruską załogę twierdzy Świdnicy. Oddziały wojsk pruskich chcąc wykorzystać sytuację, że Świdnica miała zostać przekazana Francuzom dopiero po 8 dniach, postanowiły uratować uzbrojenie w niej zgromadzone jak i część oddziałów stacjonujące w mieście. Stan taki chciał wykorzystać komendant kłodzkiego garnizonu – pruski generał dywizji Friedrich Wilhelm von Götzen Do działań odwetowych przeznaczył niemal całe siły mobilne jakie Prusacy mieli w Górach Sowich i Bystrzyckich. Kłodzki oddział straży przedniej dowodzący przez majora Stössela wyruszył 11 lutego. W skład tego oddziału wchodziły 3 szwadrony, 3 kampanie strzelców i 4 działa lekkie. Z Dusznik Zdrój oddział, który liczył 800 piechurów i 300 kawalerzystów i 5 dział miał wyruszyć nieco później. Już na początku tej wyprawy, cały plan mógł skończyć się całkowitą klapą, gdyż po podpisaniu kapitulacji Świdnicy, część oddziałów wojsk francuskich została rozdysponowana w pobliskich miejscowości i na tamtejszych drogach miały zablokować ruch do Świdnicy i Wałbrzycha. Już 10 lutego do Nowej Rudzie przebyli Bawarczycy, sprzymierzonych z Francją składające się z około 3000 żołnierzy. Jak podaje kronika noworudzka: „całą noc nie działo się nic innego nad żarciem i chlaniem”. Major Stössel został poinformowany o pobycie tych wojsk, nie wdając się w walkę, pod osłoną nocy przekroczył austriacką granicę (dziś czeską) w Tłumaczowie, by 12 lutego o godzinie 6 rano dotrzeć do pruskiego Golińska (Gohlenau), gdzie miały dołączyć do niego odział z Dusznik Zdrój i część fizylierów z Świdnicy. W ciągu następnych godzin major Stossel zebrał tylko 800 żołnierzy piechoty i 300 kawalerzystów. Kłodzki oddział stacjonujący w Golińsku zaczął odbierać niepokojące wiadomości. Po pierwsze wojska rozpoznawcze doniosły, iż od strony Wałbrzycha nadciągają w sporej ilości wrogich wojsk witemberskich, które wiedzą o ich marszu. Po drugie, po południu dowódca wojsk pruskich otrzymał informację, że oddziały maszerujące z Dusznik są daleko w tyle. To wszystko przemawiało za odłożeniem marszu na Świdnicę na jeden dzień. Jednak 13 lutego okazało się, że oczekiwane oddziały ze strony Dusznik nie dotrą. Nie zdawał sobie jednak sprawy, że to te oddziały, pod Świerkami, napotkały twardy opór Bawarczyków i zostały wyparte w okolice Granicznika by tam przekroczyć granicę z Austrią, gdzie zostały rozbrojone. Sytuacja majora Stössela stała się bardzo ciężka, gdyż zamiast wsparcia, mógł się spodziewać ataku sporej siły przeciwnika maszerującego w jego kierunku ze strony Wałbrzycha. Nie mając zbytnio czasu na dokładniejsze zapoznanie się z planami i sytuacją, zdecydował się na odwrót do Kłodzka najkrótszą drogą, czyli doliną Włodzicy przez Świerki. Nie przypuszczał jednak, że w dzień wcześniej z Nowej Rudy wyruszyła część oddziałów francuskich by w pobliżu Świerk i Krajanowa przygotować linię obrony. Tuż przed świtem (około godziny 7:00), 15 lutego 1807 roku, nocujące w Świerkach oddziały spostrzegły zbliżające się pruskie oddziały, które mijały w tym czasie Bartnicę. Jej dowódca postanowił wyjść im na spotkanie, obstawiając obie strony doliny swoimi żołnierzami. Zauważywszy to pruski dowódca wysłał przeciwko nim oddział piechoty wsparty kawalerią, pozostałym wojskom nakazał udać się przez Wrześnik na Granicznik. Znajdujące się w tym czasie w Nowej Rudzie główne siły nieprzyjaciela zostały w porę powiadomione o zbliżających się wojskach pruskich i wysłano niezwłocznie batalion piechoty dla wzmocnienia walczącej koło Świerk awangardy i inny podążający na lewo od Świerk by odciąć wrogowi drogę odwrotu. Oddział pruski, wysłany w kierunki Świerk, napotkał dużo liczniejszą bawarską piechotę. Spotkanie to przerodziło się w trwającą przez długi czas potyczkę, w której z żadna stron nie uzyskała przewagi. Dopiero po przybyciu pomocniczych oddziałów Bawarskich z Nowej Rudy (niemal dwa tysiące piechoty i kawalerii) oddziały pruskie zostały w Świerk wyparte. Wkrótce po tym Bawarczycy przegrupowując się rozwinęły szyk w linie i z łopocącymi sztandarami zaatakowały wojska Stessela maszerujące w tym czasie przez Granicznik. Widząc taki obrót sytuacji i paniczny odwrót swoich wojsk ze Świerk, major Stössel nakazał odprzodkować działa stojące na Graniczniku. Gdy Bawarczycy próbowali wejść pod górę spadła na nich w szarży pruska jazda – huzarzy, która została wsparta ostrzałem artylerii. Prusakom zajmując korzystną pozycję w wzgórzu udało się zatrzymać nacierających Bawarczyków. Poturbowani Bawarczycy wycofali się w panice pod osłoną lasu. Wówczas stało się coś nietypowego, o godzinie 11:00 całą okolicę niespodziewanie spowiła gęsta mgła, ograniczająca widoczność do 4 kroków. W raportach wspomniano „nie widać było wyciągniętej przez siebie ręki”. Gdy po kilku godzinach (około godziny 13) mgła opadła, przegrupowani Bawarczycy ruszyli do ataku. W tym czasie ze strony pruskiej na Graniczniku zostały tylko niewielki oddział osłaniający odwrót reszt kolumny. Bawarczycy szybko otoczyły pozostałe wojska, przypierając je do granicy z Austrią. Wówczas pojawiły się oddział austriackich husarów, ale nie mieszał się w walkę. Dostrzegając swoje fatalne położenie część pruskich żołnierzy uciekła na austriacką stronę, gdzie sprzedali broń i konie i tylko nieliczna część została schwytana i doprowadzona do Bromowa i rozbrojona. Oficerom pozwolono powrócić do oddziałów Stössela, które w tym czasie stacjonowały w Tłumaczowie. W okolicach Słonecznej Kopy, w miejscu gdzie stoi pamiątkowy kamień, rozegrał się ostatni etap potyczki. Pozostałe nieliczne oddziały pruskie, które zostały na polu bitwy, w tym artylerzyści ze swoimi dwoma armatami i zaprzęgami, stawili opór przeciwnikowi. Krzyki walczących mieszały się z rżeniem martwych koni i szczękiem bagnetów. Artylerzyści zaciekle bronili swoich dział podczas walki wręcz. Ostatecznie Bawarczycy zwyciężyli. Rano zwycięskie wojska francuskie zbierały rannych oraz ograbiały pokonanych, często jeszcze konających żołnierzy, z ich dóbr i ubrań. Rozpoczął się powrotny marsz wojsk Bawarskich do Nowej Rudy. Miejscowym pozostał ten smutny obowiązek pochowania poległych. Wielu uciekło do pobliskich wsi w celu schronienia. W potyczce wojska pruskie straciły ok. 100 zabitych, 400 dostało się do niewoli, 2 działa i wóz z amunicją, zaś Bawarczycy przyznali się do straty kilkunastu żołnierzy.
Dziś w miejscu, w którym stoczyła się ta potyczka, znajduję pomnik pamiątkowy. Na kamieniu widniała inskrypcja: „Tu leżą ciała poległych w potyczce Prusaków i Bawarczyków, dnia 15 lutego 1807” ( niem,: „Hier ruhen die Leiber, Weiche bei diesem Scharmutzel anno 1807 dem 15. Fabruar von Prussen und Bayern gebliebensind”). Mieszkańcy wsi Granicznik nie zapomnieli o walkach i ofierze młodych ludzi, którzy walczyli w tej bitwie i niedługo po potyczce, w miejscu ostatniego etapu potyczki, postawili kamienną tabliczkę. W parafialnej kronice miejscowości Krajanów z soboty 15 lutego możemy przeczytać: „Kazanie kończyło się w kościele, gdy ktoś przyniósł wiadomość, że we wsi jest wróg. Ludzie, którzy wybiegli z kościoła. Byli świadkami bójek, strzelaniny, hałasu i przerażających krzyków....wielu zranili. Poległo wielu Pruskich żołnierzy i koni. Pozostali uciekli do wsi, gdzie znaleźli schronienie w plebani.” Długą młodość pomnika rozpoczęła się w 1892 roku, kiedy to na wniosek majora D. Tietze z Włodowic Stowarzyszenie Weteranów Królewca odnowiło pomnik (nie było już widać napisów) dodając mu postument i uroczyście go poświęcono 4 sierpnia 1895 roku. Była to okazja do braterskiego spotkania Prusaków i Bawarczyków w 25-tą rocznicę zwycięstwa pod Weissenburgiem w 1870 roku, kiedy niedawno wrogowie wspólnie odnieśli zwycięstwo walcząc pod jednym sztandarem. Pomnik stanowi również nagrobek dla czwórki poległych, którzy zostali w tym miejscu odnalezieni: dwóch żołnierzy bawarskich ( najprawdopodobniej pochodzących z 4 lekkiego batalionu piechoty) oraz dwóch żołnierzy pruskich (szeregowego oraz dobosza z korpusu jegrów von Borckego) 15 stycznia 1907 roku przy kamieniu odbyła uroczystość, na której złożono wieniec z dedykacją „Ku pamięci bohaterów, którzy tu leżą w danej sprawie” oraz w regionalnym czasopiśmie „Die Grafschaft Glatz” artykułem przypomnieli stoczoną potyczkę. Dziś nie wielu wie o potyczce i o samym pamiątkowym pomniku stojącego w lesie. Turyści podążający uczęszczanym dość często zielonym szlakiem granicznym do Włodowic czy do Nowej Rudy, parę metrów od skrzyżowania ze szlakiem żółtym, mogą bez trudu odnaleźć pamiątkowy kamień, na wysokości słupka granicznego nr 200/17, co czyni jego ciekawą atrakcję dla wędrowców. Dziś już nie przypomina tego pomnika z lat świetności. Trudno się takiemu stanowi dziwić, choć dla nas Polaków kampania napoleońska przyniosła ostatecznie odzyskanie niepodległości Księstwu Warszawskiemu. Dobrze, że w pobliżu pamiątkowego pomnika jest umieszczona tabliczka informacyjna, która przybliża los samej potyczki.
„ Bo każdy dzień jest częścią historii”
Krzysztof Kręgielewski
P.S. Artykuł został przedrukowany z mojej strony
na Facebooku - "Eckersdorf - Ciekawostki historyczne Bożkowa i okolic."

Pocztówka z początku XX wieku ukazujące panoramę miejscowości Świerki. Widać na niej pamiątkowy kamień.

Mapa przedstawiająca „potyczkę pod Granicznikiem od 11 do 15 lutego 1807 r” , która została wydana w czasopiśmie „ Die Grafschaft Glatz „ w 1907 roku na stulecie bitwy.

Pomnik upamiętniający potyczkę po Granicznikiem. Na zdjęciu widoczna inskrypcja na kamieniu: „Tu leżą ciała poległych w potyczce Prusaków i Bawarczyków, dnia 15 lutego 1807” (zdjęcie z Internetu)

Dziś w miejscu, w którym stoczyła się potyczka, 15 lutego 1807 roku, znajduję pomnik pamiątkowy. Jednak nie przypomina on tego z lat świetlności.

Kamień upamiętniający potyczkę pod Granicznikiem. Nie tak dawno ustawiono koło pomnika tabliczkę informacyjną.
UWAGA
Macie w domu stare zdjęcia, na których w tle widać kawałek Bożkowa lub jego okolic? Może fragment domu, którego już nie ma? Zdjęcie ogródka przydomowego, gdzie rosło drzewo, które zostało wycięte dawno temu? A może dziadka w kapeluszu, babcię na ławce albo dzieci biegające przy pomniku? Dla Was to może zwykła, niepotrzebna już fotografia, a dla mnie to już bezcenny okruch historii.
Jeśli przechowujecie podobne zdjęcia albo inne przedmioty, gdzieś chowane na stryszkach czy szafach dajcie znać. Zbieram okruchy tej naszej przeszłości jak rozsypane puzzle, z których próbuję ułożyć obraz Bożkowa i jego okolic sprzed lat.
Świat bardzo szybko opróżnia się z opowieści jak i ludzi. Odchodzą one po cichu, bez śladu. Razem z nimi znika to, czego nie zdążyliśmy zapytać, zanotować, usłyszeć. Dlatego każde zdjęcie, każdy szczegół i każda rozmowa mają dziś ogromne znaczenie.
Jeśli w Waszych szufladach leżą fragmenty starego Bożkowa lub jego okolic dajcie znać. Przyjadę żeby zachować to co jeszcze nie zniknęło. A przy okazji możecie w ten sposób mnie poznać, pogadać, podzielić się historią, posłuchać i powspominać.